Tak sobie rozmyślam...
Jestem głupia. Jestem szczęśliwa, a ciągle wydaje mi się, że czegoś mi brak. Niby doceniam,co mam,a niby nie...
Spotkałam przed chwilą mojego szwagra. Czekał na swoją dziewczynę, bo chce jej zrobić niespodziankę i zabrać ją na zachód słońca do Łeby... No i znów moje rozmarzenie... ale ja bym tak chciała! Mieć takiego romantyka:<<<
Dieta - prawie w porządku. Dlaczego prawie? Bo uległam mojej przyjaciółce.
Wybrałyśmy się na rower,a ona wymyśliła piknik. Chipsy+ warka radler. Suuuupeer! ;/
Ale na pocieszenie dodam, że spaliłyśmy ponad 400kcal, bo przejechałyśmy ok. 9 km... A chipsów wiele nie zjadłam.. Szkoda mi tego piwa, ale już trudno...
Świąteczne piecznie obyło się bez podjadania - super! Ale jeszcze się dzień nie skończył. Zamiast zjeść na kolację coś pożywnego mam w głowie - czekolada,czekolada,czekolada! ;/ Wrrr... tak ciężko nad tym panować... Zjeść cały talerz czegoś dobrego, czy 1 kawałek czekolady? hmmmmm..... dylematy! bez sensu.. :<
idę zobaczyć, co dobrego jest w garnkach, może odechce mi się słodkiego, a zjem jakieś warzywka!
WESOŁYCH ŚWIĄT KOCHANI!!! wytrwałości w te dni!!