Wczoraj zakonczylam swoje jedzenie na bulce, jeszcze w pracy. Pozniej przegryzlam ogorka i pilam troche wody.
Dzis na sniadanie banan. Pozniej rowerem do pracy (jakies 250 kcal). Pozniej sniadanko firmowe - bulka ciemna + losos + wedlina z indyka + pomidorki koktailowe + plasterki ogorka + kubeczek soku pomaranczowego. Noom mi to wyliczyl na 480 kcal.
Na lunch, tak jak wczoraj byla salatka z tunczyka.
Buleczka od salatki juz czeka. Tak jak wczoraj wezme do niej szklanke mleka sojowego i bede full :)
Staram sie nie mieszac (no, poza dzisiejszym sniadaniem) weglowodanow z bialkiem. Walcze z wzdeciami i gdzies przeczytalam, ze taka dieta pomaga.
A za 2 godzinki wsiadam na rower i pedaluje do domu. Kolejne 250 kcal nie moje. Dzis na wadze -0.2, ale wiem, ze to odwodnienie, bo pije malo (jak zwykle) a pogoda juz letnia sie zrobila. Tak wiec wypilam kubeczek soku rano i teraz popijam wode, w sumie, razem z tym planowanym mlekiem, to przed wyjsciem powinnam dobic do 1.2 litra. I jak na mnie to calkiem niezle :)
I mam ochote na cos slodkiego... i macznego... ciacho mi sie marzy... Moja motywacjo przybywaj... Silna wolo gdzie jestes, gdy cie potrzebuje... pewnie obie poszly na ciacho...