Walczę dzielnie, nie jest źle, choć już mnie lekko zasysa. Staram się posiłki równo rozkładać, więc II śniadanko wypada za godzinkę:( Stanęłam znów na wagę...bez sensu po jednym dniu, ale o dziwo mały spadek motywuje. Trzeba cisnąć, bo na początku waga najszybciej zawsze spadała. Schody zaczynaja się nieco później.
Dziś w planach jeszcze fitnesik, więc troszkę się wypocę.
Najgorsze jest szykowanie sobie żarełka. Pudełka, pudełeczka...trochę tu, trochę tam, jeszcze rodzinie jakiś obiad...i 22ga na zegarze jak w "mordę strzelił". Może wytrwam choć parę tygodni.
Bieganie na razie zarzuciłam na rzecz nordiku. Dla mnie, "starszej pani" korzystniej jest chodzić. Jak dupsko zacznie być już dupcią to ruszę na małe przebieżki. Teraz póki co chodzę z koleżanką, która mnie troszkę motywuje i ...ćwiczyć w lesie każe:))))
monalisa191
11 lipca 2012, 11:43te te, starsza Pani!;) oczadziała kompletnie! Złapiesz kondychę i będziesz śmigać jak gimnazjalistka:))
PANDZIZAURA
10 lipca 2012, 12:20Tak starsza "Paniusiu". I nie ma tu żadnego "może wytrwam...". Wytrwam i tyle !zapisz to gdzieś ,może na lodówce :) programój swój mózg, robię tak i uwierz to kurdeczka działa:)))
gi.jungbauer
10 lipca 2012, 11:54Ćwicz, ćwicz! i Wykorzystaj gorąc który panuje - łatwiej wypocić tłuszczyk, a mniej zapotrzebowania na dopchanie kcal :)
kalina91
10 lipca 2012, 10:09hehehe starsza Pani ??? To co ja mam powiedziec? :))) Trzymaj sie, dobrze ze jest kolezanka ktora dodaje Ci poweru ....super. Cos mi mowi , ze napewno Ci sie uda ...buziaki