Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bez szaleństw
13 października 2010
Dziś zjadłam rano zupkę chińską, pół kawałka ciasta.Obiad leczo z papryką ,kolacja jabłko a póżniej dwa grzebienie i wafel w czekoladzie.Wczoraj na śniadanie dwa kawałki ciasta bułka z żółtym serem obiadokolacja gołąbki ok 100g pół kromki chleba jabłko małe.Niestety ostatnio nie ćwiczyłam czuję się ociężała pomimo ,że się aż tak nie objadam jak kiedyś.Jestem załamanaa w kółko to samo chyba cale życie będę się dołować swoją nie idealną figurą ,żeby schudnąc te kilka kg musiała bym rano biegać jeść o ustalonych porach i tylko dwie kromki chleba dziennie jabłko kefir dwa jajka i kotlet z surówką na obiad,zero słodyczy.Na tej diecie kiedyś schudłam ale byłam w ciągłym stresie i nie chciało mi się jeśc.Teraz te wszystkie zakazy mnie dobijają nie jeść tego tamtego biegać ćwiczyć czemu ja mam te skłonności do tycia jak się nie pilnuję to puchnę jak balon masakra nie mam juz siły ta dieta nie daje mi radości po co mam się ciągle ograniczać dla tych paru kg i czemu tak się tym przejmuję?Przecież nie mam aż takiego problemu z nadwagą a jednak te 4-5 kg nie dają mi spokoju i nie pozwalają się poddać więc walczę dalej.Martwi mnie tylko ,że to jakaś obsesja te odchudzanie idę do sklepu nie mogę kupić nic słodkiego w domu muszę odmawiać jedzenia i tak w kółko.Brak efektów małe grzeszki mnie tak dezmotywują ale mojej siostrze ciotecznej udało się schudnąć i to znacznie więcej jest taka szczuplutka i ona nie daje sie namówić na te obiady ociekające tłuszczem i napychanie się "sytą polską" kuchnią tyle ,że ja muszę w większości jeść to co wszyscy w domu,a jak zaczynam jeść soczewicę to jestem odrazu napiętnowana i słyszę ble jak ty możesz to jeść!Jest mi przykro nie mam siły się z nikim spierać o słuszności jedzenia zieleninki i soczewicy,niestety czasem mnie ponosi sięgam po kotleta i slyszę no co ty już nie na diecie nie rozumie mnie nikt ,że to taki wybryk,że wolę te swwoje ziarenka nie odzywam się bo nie mam juz siły przekonywać kogo kolwiek o słuszności swojej diety i ćwiczeń.Jak poszłam biegać to od razu komentarze a od chłopaka usłyszałam śmiech cha ch ale biegałaś 20 minut jak mam mu powiedzieć ,że to mój normalny tryb życia kiedyś był a teraz przez te słowa się zniechęcam czuję się z tym żle jak bym jakaś dziwna była ,czasem nawet z domu nie wyjdę bo się zniechęciłam a kiedyś taka dumna byłam z siebie potrafiłam półtorej godziny biec ale teraz się zniechęciłam do ćwiczeń bo nie schudłam bo brak mi było konsekwencji jak jest do teraz wszystkie troski zajadam czekoladą jak zwalczyć ten nawyk i zacząć się cieszyć ze zrzuconych kg?Teraz mówię sobie,że nie jest tak żle ale kogo ja oszukuję?