Juz noc a mnie naszlo zeby zrobic rachunek sumienia i nie jest to nic milego...
koklejny raz bylo to slynne "od jutra" a pozniej pizza z moim ukochanym w ulubionej knajpce no i czekoladowy deser....swietnie. Boje sie teraz powiedziec ze zaczynam diete bo znowu bedzie jak zawsze...kiedys bylam zgrabna dzis waze prawie 90 i nadal wcinam fastfoody i slodycze...wiem gdzie robie bledy ale jakos nie mialam do tej pory potrzeby ich naprawiac ale wiecie co? mysle ze mam szanse ba! potrafie wygrac z tym wszystkim jak? zastosuje na sobie program opracowany przeze mnie w ramach life coachingu i jesli mi sie uda...jesli zmienie nastawienie do wszystkiego w przyszlosci podziele sie nim z kolezankami...zajmowalam sie juz pomoca na wielu plaszczyznach zycia ale teraz to bedzie wyzwanie bo do walki stane ja i bede walczyc z moimi demonami...
Mam nadzieje ze ktos tu mnie wesprze bo to ze razem latwiej to juz wiemy pierwsze zadanie to opracowac plan dnia pod katem aktywnosci fizycznej - odnotowane...jutro wieczorem napisze raport jak wyszlo...dieta tez jest wazna ale najgorsze dla czlowieka ktory nawet do kosciola najchetniej jechalby samochodem jest wlasnie ruszyc tylek....ok juz pozno ide spac jutro cos skrobne
Zmotywowana88
2 października 2013, 23:26No to ja Cię wspieram :) życzę powodzenia !!