Nadludzkim wysiłkiem zmusiłam się, bo nie chciało mi się ćwiczyć, i poćwiczyłam tabatę, pierwszy raz w domu. Naprawdę zgodnie z założeniami profesora, na maksa możliwości, najwyższe tętno 186. Już po pierwszej serii przysiadów nie mogłam się doczekać, kiedy to się skończy. Chyba to nie będzie moja ulubiona aktywność, ale jako dodatek od czasu do czasu, jak będę wiedziała, że nie będę miała jak zrobić długiego treningu jaki lubię, to niech i to będzie. Dodaję to do reszty jako pomysł na trening.
Ogólne wrażenie: masakrycznie męczące.