29.04 waga pokazała 58,5 kg. Pełna optymizmu po pracy wyruszyłam na zlot motocyklowy. wpadła grochówka, jakieś 4 chipsy (ale nie cała paczka), kilka orzeszków, mała kiełbaska... i przez cały weekend 4 piwa. Bez drinków z colą ;)
Po miesiącu wyrzeczeń należało mi się ;) czułam się dobrze, zero wyrzutów sumienia. Po powrocie w niedzielę był jeszcze grill u znajomych (i sałatka z fetą i 3 skrzydełka). W domu o północy waga pokazała 61,1 ;)
We wtorek grzecznie 2 + 1 sałatka z kurczakiem. Dziś rano na wadze 58,5 :)
Rano śniadanko. Parówka pół jajka pomidorek i ogórek. Jest suuuper :)
Choć zdaje sobie sprawę że do soboty może być ciężko ujrzeć 57 ;)