Mężuś poszedł na 6tą do pracy... (biedaczek... muszę Go koniecznie uśpić gdy wróci na 3 godz., bo długo nie pociągnie na imprezce)....
a ja obudziłam się o 9tej... pomierzyłam się powazyłam, wpisałam gdzie trzeba;) zrobiłam sobie śniadanko do łóżka, 2 kanapki, wczorajsza pseudo zapiekanka, herbatkę zieloną z miętą (uwielbiammmm), otworzyłam okno i .... upajam się lenistwem.... nie pamiętam kiedy miałam taki stan :) a zza okna dochodzi mnie śpiew ptaków, gdy zamykam oczy i nie widze, że drzewa nie mają liści to czuje jakby był maj :D
patih
17 stycznia 2015, 11:01odliczam dni do wiosny :)