Nie idzie... od początku miesiaca praktycznie zero spadku. Ba... 300g w górę. Niby nie dużo ale jestem wpieniona. Już powinnam mieć 6 z przodu. Nie wiem gdzie tkwi problem. Poza kalorie nie wychodzę.
Zaczęłam nowe praktyki. Chciałam iść jeszcze gdzieś na wakacje ale przez to zahamowanie plan się zmienił. W tym roku daruję sobie pracę, postawię na poprawę wagi (niestety jak idę do biura już potem nic mi się nie chce, ani nigdzie iść ani nic robić i tak gniję od 16 w domu z migreną). Basen i tak wejdzie obowiązkowo bo w ciepłe dni puchnę po całej linii a to jedyna opcja schłodzenia się. Spacery, może siłka ale nie wiem na ile się przemęczę. Chcę we wrześniu polecieć do Francji i tam mieć już 5 z przodu, a najlepiej dwie piątki.