.....i coś z nią muszę zrobić.
Ogólnie czuję się źle. Waga nie spada. Nie że zaprzestałam odchudzania, ale zawsze gdzieś coś wyskoczy i trzeba zawiesić odchudzanie, a bo to tu trzeba zjeść tam też i tu a i owszem.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad sensem tego mojego odchudzania skoro nie potrafię głośno przyznać się do tego,że jestem na diecie, która każdej osobie nie potrzebującej diety kojarzy się z głodówkami (przynajmniej w moim otoczeniu).
Od soboty jestem w takim nastroju,że płacz potrafię wywołać na zawołanie. Wszystko jest źle i niedobrze. Odczuwam nawet wielką niechęć do samej siebie. Zaczęło mnie drażnić,że nie wierzę w siebie, nie mogę niczego zmienić, bo boję się zmian, odchudzam się od 10 lat i nigdy nie schudłam tyle ile chciałam.Agresor mi się załączył na swoją własną osobę.
A najśmieszniejsze jest to, że jak zwykle nie znajduję nigdzie oparcia.Niestety najbliższa rodzina uważa,że jedyne oparcie jakie można dać to pieniądze i wyżywienie, sprawy emocjonalne niech Mewka rozwiązuje we własnym zakresie, ponieważ (mój ulubiony cytat): "moje problemy to nie są problemy". Nawet mój narzeczony mówi mi tak na odczepnego: "schudniesz,ale naprawdę schudniesz" bądź " głupia jesteś". Paranoja!Dlatego stwierdziłam, że jak sobie tu popisze to może lepiej mi się zrobi. I rzeczywiście lepiej. Popisałam sobie i jest mi ciut lżej na duszy.
Ogólnie czuję się źle. Waga nie spada. Nie że zaprzestałam odchudzania, ale zawsze gdzieś coś wyskoczy i trzeba zawiesić odchudzanie, a bo to tu trzeba zjeść tam też i tu a i owszem.
Zaczęłam się poważnie zastanawiać nad sensem tego mojego odchudzania skoro nie potrafię głośno przyznać się do tego,że jestem na diecie, która każdej osobie nie potrzebującej diety kojarzy się z głodówkami (przynajmniej w moim otoczeniu).
Od soboty jestem w takim nastroju,że płacz potrafię wywołać na zawołanie. Wszystko jest źle i niedobrze. Odczuwam nawet wielką niechęć do samej siebie. Zaczęło mnie drażnić,że nie wierzę w siebie, nie mogę niczego zmienić, bo boję się zmian, odchudzam się od 10 lat i nigdy nie schudłam tyle ile chciałam.Agresor mi się załączył na swoją własną osobę.
A najśmieszniejsze jest to, że jak zwykle nie znajduję nigdzie oparcia.Niestety najbliższa rodzina uważa,że jedyne oparcie jakie można dać to pieniądze i wyżywienie, sprawy emocjonalne niech Mewka rozwiązuje we własnym zakresie, ponieważ (mój ulubiony cytat): "moje problemy to nie są problemy". Nawet mój narzeczony mówi mi tak na odczepnego: "schudniesz,ale naprawdę schudniesz" bądź " głupia jesteś". Paranoja!Dlatego stwierdziłam, że jak sobie tu popisze to może lepiej mi się zrobi. I rzeczywiście lepiej. Popisałam sobie i jest mi ciut lżej na duszy.
Majkato
15 czerwca 2010, 17:59Niedobrze sie dzieje:( Kochana rozumiem Cie doskonale, ze jest Ci ciezko, gdy nie ma sie wsparcia od najblizszych. Mam taka propozycje, zebys porozmawiala z narzeczonym szczerze i powiedziala mu o tym co Ci na serduszku siedzi...w koncu ma byc twoim oparciem teraz i do konca Waszych dni:) Niech Cie nie zbywa stwierdzeniami, ze schudniesz, tylko popros o zrozumienie i wsparcie...a wowczas z pewnoscia odnajdziesz sile i motywacje....do dziela...jestem z Toba!!!!
milo83
14 czerwca 2010, 22:58Hej mój facet mi prosto w oczy mói że i tak nie schudnę! Oj dopiero to wkurza! Kiedyś też wstydziła się mówi o swojej wadze i diecie, jak się raz przełamiesz to będzie łatwiej a jak będą cię częstować na siłę to ja mam ulubioną odpowiedź - JAK NIE CHCESZ IM POMÓC TO PRZYNAJMNIEJ NIE PRZESZKADZAJ! Zawsze działa. Buźka
Shattered
14 czerwca 2010, 18:47Dlatego jesteś tutaj - żeby znaleźć oparcie i motywację :) Ale domyślam się jak ciężko jest Ci bez wsparcia bliskich :( Życzę Ci wytrwałości!