Powrót do domu wiele zmienił. Jestem trochę zagoniona. Przed ślubem wiele mamy do załatwienia i nie mam czasu myśleć o organizacji posiłków, o tym, żeby je jeść i tym sposobem przypominam sobie o jedzeniu kiedy moj brzuszek zaburczy. To o wiele lepsze bo siedząc w pracy myślałam tylko o przerwie na lunch i kiedy to już coś zjem. Teraz najzwyczajniej nie mam na to czasu. Waga sobie powolutku spada po 20-30 dag. Nie licząc dzisiejszego rannego pomiaru bo było dużo za dużo na wyświetlaczu (wróciłam do domu i wreszcie mam wagę elekroniczną znów!!!!)ale to za sprawą wieczoru panieńskiego, i wczorjaszego wieczoru mimo, że byłam grzeczna .... no cóż. Do jutra się wyrówna:) Sres może zacznie działać i wypędzi kilogramy z mojego tłustego ciałka.
Do ślubu zostały 2 tyg. W piątek jadę do Krakowa odebrać suknię! Doczekać się nie mogę:) Mały sukces jest taki, że w pasie mam 6 cm mniej niż w dniu kupowania sukni. To chyba dobrze nie?:) Dzisiaj dzień urzędów a więc kończę sniadnako - mojego omleta z mozarella i kawkę i jadę po mojego kochanego. Trzeba załatwić akty urodzenia i zaświadczenia o stanie cywilnym. Nie wiem co jeszcze w planach?!
Pozdrawiam :*
Nejtiri
27 sierpnia 2012, 13:49Jestem pewna, że sukienka będzie pięknie leżeć!! Tylko nie przesadzaj teraz z dietą, bo jeszcze będziesz pędziła na ostatnią chwilę do krawcowej suknie zmniejszać. hehe ;)