Wczoraj mineło 3 miesiące. Całkiem o tym zapomniałam
Duzo sie zmieniło przez te 3 miesiące. Swobodnie noszę spodnie z czasów liceum w które z ledwością się dopinały, a dziś zjeżdżają mi z tyłka. Ubrania to jest moja miara po której najlepiej wiem gdzie spadło.
Ale to co mnie cieszy najbardziej to mysl że skoro wytrzymałam 3 miesiące to wytrzymam i kolejne 3 i więcej. Najgorsze są te pierwsze miesiące bo trzeba sobie wypracować własny nowy rytm dnia, życia. Trzeba przestawić kubki smakowe co też zadaniem prostym nie jest bo wszystko 'nowe' wydaje sie jałowe i bez smaku.
Trzeba nauczyć się patrzyć na jedzenie a szczegolnie ulubione ale niezdrowe produkty bez emocji, umieć sobie powiedzieć ze nie musze zjeść wszystkiego dzisiaj bo jedzenie nie zając nie ucieknie mi sprzed nosa!
Trzeba powolutku zdobywać lub odzyskiwać kondycję. Zmuszać się do ćwiczeń na samym początku bo przecież kanapa i TV tak nas czule wołają, a rozstania z towarzyszami życia są takie trudne.
Wydaje mi się że widzę efekty tak wiecie "na gole oko". Ze stanę przed lustrem i myślę "o tu mi spadło widzę to!".
Nie wiem ile ważę, pewnie gdzieś 70-71,5kg.
Nosz kurczę sylwetka zaczyna się kształtować gdzieś ten tłuszcz ucieka, powolutku bo powolutku ale jednak!
Ja sama nie do konca wierzyłam że mi się uda dojść do chociażby takiej wagi, ale przepędzałam te myśli i udało się.
Nawet kiedy 'grzeszyłam' to sie nie załamywałam tylko dalej szłam z podniesioną głową.
A najlepsze jest to że wiem ze w święta nie popłyne! Wiem to bo umiem spojrzeć na jedzenie trzeźwo! Wiem że jak zjem za dużo to poćwicze bo kondycję mam całkiem całkiem więc niestraszne mi bieganie na orbim czy wycisk z Jillian. I taki jest mój plan. Jeść ale między posiłkami ćwiczyć co by stracić trochę kalorii ;D:D
Ale co ja tu o świętach piszę skoro jeszcze listopad i prawie cały grudzien przed nami ;D
Jestem z siebie dumna chociaż pewnie niektórzy z was stwierdza ze co to są trzy miesiące. Dla mnie to jest moj maly prywatny sukces. Czuję się świetnie z nowym sposobem odzywiania, z regularnymi ćwiczeniami. Czuję się wolna, lekka, szczęsliwa, czuje że mogę wszystko, wiem że wszystko mi się uda, a nawet jesli nie to będę umiała wziąć to na zimno i iść dalej.
Jestem zwycięzcą!!!
30 DAY SHRED:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
Duzo sie zmieniło przez te 3 miesiące. Swobodnie noszę spodnie z czasów liceum w które z ledwością się dopinały, a dziś zjeżdżają mi z tyłka. Ubrania to jest moja miara po której najlepiej wiem gdzie spadło.
Ale to co mnie cieszy najbardziej to mysl że skoro wytrzymałam 3 miesiące to wytrzymam i kolejne 3 i więcej. Najgorsze są te pierwsze miesiące bo trzeba sobie wypracować własny nowy rytm dnia, życia. Trzeba przestawić kubki smakowe co też zadaniem prostym nie jest bo wszystko 'nowe' wydaje sie jałowe i bez smaku.
Trzeba nauczyć się patrzyć na jedzenie a szczegolnie ulubione ale niezdrowe produkty bez emocji, umieć sobie powiedzieć ze nie musze zjeść wszystkiego dzisiaj bo jedzenie nie zając nie ucieknie mi sprzed nosa!
Trzeba powolutku zdobywać lub odzyskiwać kondycję. Zmuszać się do ćwiczeń na samym początku bo przecież kanapa i TV tak nas czule wołają, a rozstania z towarzyszami życia są takie trudne.
Wydaje mi się że widzę efekty tak wiecie "na gole oko". Ze stanę przed lustrem i myślę "o tu mi spadło widzę to!".
Nie wiem ile ważę, pewnie gdzieś 70-71,5kg.
Nosz kurczę sylwetka zaczyna się kształtować gdzieś ten tłuszcz ucieka, powolutku bo powolutku ale jednak!
Ja sama nie do konca wierzyłam że mi się uda dojść do chociażby takiej wagi, ale przepędzałam te myśli i udało się.
Nawet kiedy 'grzeszyłam' to sie nie załamywałam tylko dalej szłam z podniesioną głową.
A najlepsze jest to że wiem ze w święta nie popłyne! Wiem to bo umiem spojrzeć na jedzenie trzeźwo! Wiem że jak zjem za dużo to poćwicze bo kondycję mam całkiem całkiem więc niestraszne mi bieganie na orbim czy wycisk z Jillian. I taki jest mój plan. Jeść ale między posiłkami ćwiczyć co by stracić trochę kalorii ;D:D
Ale co ja tu o świętach piszę skoro jeszcze listopad i prawie cały grudzien przed nami ;D
Jestem z siebie dumna chociaż pewnie niektórzy z was stwierdza ze co to są trzy miesiące. Dla mnie to jest moj maly prywatny sukces. Czuję się świetnie z nowym sposobem odzywiania, z regularnymi ćwiczeniami. Czuję się wolna, lekka, szczęsliwa, czuje że mogę wszystko, wiem że wszystko mi się uda, a nawet jesli nie to będę umiała wziąć to na zimno i iść dalej.
Jestem zwycięzcą!!!
30 DAY SHRED:
1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30
jovanka28
10 listopada 2013, 16:28super optymistyczny wpis, tak trzymaj! :)
DziennikBridget
1 listopada 2013, 22:37Gratuluję, ja nigdy nie doszłam do takiego odcinku czasu. Więc dlatego dla mnie jesteś niesamowita. Tyle kilogramów za tobą :) Gratuluję i walcz dalej :)
Maayyllee
31 października 2013, 20:57Rozumiem i dziekuję za odpowiedz:) w takim razie czekam na podsumowanie:)
Spaslaczek1991
31 października 2013, 11:26Kochana! Jesteś nr 1 !!! Gratuluje wytrwania 3miesiecy! Zobaczysz teraz będzie juz z górki!:)
megan292
30 października 2013, 23:00Widzę, że mamy ten sam wzrost i prawie ten sam cel. Trzymam kciuki!!
Ibiscotti90
30 października 2013, 22:41Dokładnie, jesteś zwyciezcą! :-) I 3 miesiące to kupa czasu, nie łatwo wytrzymać, powinnaś być z siebie dumna! :-)