Hey Malusińskie !
No i jestem w salonikowych progach, w moich skromnych 2 na 2, ale własnych( bynajmniej do czerwca).
Powiem Wam,że jestem wykończona- wstawałam o 4.25, choć trudno to tak nazwać, bo nie zmrużyłam w nocy oka. Autokar do Wawy miałam o 5.40, droga strasznie się dłużyła, w końcu o 11.20 dojechałam, zanim dotarłam do kuzynki była 12.30, ledwo co trzymałam otwarte oczy zjadłam zupkę poszłam się zdrzemnąć, ale Jasiu jej synuś skończył niedawno roczek, więc miał gości, nici z mojego spania. Samolot oczywiście też miał opóźnienie, startowałam o 18.50, w Salonikach byłam 22.10 już greckiego czasu, zanim dotarłam na autobus i z autobusu pod górę do akademika była 23, potem okazało się ,że moja 24 godzinna piekarnia jest zamknięta, na szczęście kolega podzielił się ze mną bułką i parówkami, bo od 15 nic nie jadłam.
Wzięłam gorący prysznic i melduję się Wam,że doleciałam cała i zdrowa :)
Dietowo dzisiaj nie było idealnie i wpadła beza żurawinowa z urodzin Jasia, ale jego tatuś dał mi mniejszą porcję. Jutro wiadomo Skalpel Wyzwanie, nie ma opierniczania :P
Tutaj jeden z moich ulubionych zawodników MMA ze swoim synkiem, powiem Wam,że nie przepadam i nigdy nie przepadałam za dziećmi, ale widząc jak moja kuzynka jest szczęśliwa mimo ,że wykończona całodobową opieką nad Jasiem zaczynam być w stanie to zrozumieć, choć takiego świra jak Ona to nigdy nie będę mieć, wiadomo nie wszystkie jesteśmy stworzone do bycia perfekcyjną mamą.
Dobrej nocki i pracujcie mocno :* ale jutro relaks, sweet Sunday !
laauraa
27 kwietnia 2014, 07:23Fajnie Ci z tą Grecją, z chęcią sama bym pojechała! :) ja też nie przepadam za dziećmi, ale właśnie myślę, że swoje to co innego ;)
megFree51
27 kwietnia 2014, 21:01Pewnie tak, też mi się tak wydaje. Ojj zdążyli mnie już dzisiaj nieźle zdenerwować.