Dziś drugi przepisowy dzień diety. Zrobiło się jakoś tak..ciężko.. choć to wcale nie znaczy, że ją rzucam. Wręcz przeciwnie.. ostro się za to wszystko wzięłam i rzucenie tego skończyłoby się depresją. . .
Mój facet mnie dobija.. gadanie, że taka mu się podobam - wcale nie pomaga. Nie wspominając o robieniu kanapek po 24:00. Za każdym razem gdy coś podjadał opuszczałam pokój i trułam się papierosami popijając miętę. W domu również roi się od dobrego jedzenia, na które nie mogę patrzeć.. miałam już brudne myśli.. ale na szczęście tylko myśli.
Początki zawsze są trudne, prawda? .
+ dziś rano ujrzałam 6 (!) z przodu na wadze! - 69,9.
kazdanazwazajeta
27 stycznia 2015, 22:31Hah, mam zupelnie na odwrot. Moj mnie pilnuje i naklania do cwiczen, bo jest fanem wysportowanych brzuszkow..
Max_Black
28 stycznia 2015, 17:13Uhh to obydwie sytuacje ciężkie :D..
Max_Black
26 stycznia 2015, 15:42natusia97 - bardzo dziękuję <3.
natusia97
26 stycznia 2015, 15:40Hej Kochana <3333 Początki zawsze są trudne i kryzysowe, najważniejsze jest to, aby przetrwać mimo wszystko :) Powinnaś dać swojemu facetowi do zrozumienia, że chcesz to zrobić dla siebie, abyś czuła się lepiej w swoim ciele. Wytłumacz mu to, a na pewno inaczej podejdzie do sprawy :) Trzymaj się i nie poddawaj!!! <33333