Dobra, zjebałam. Wczoraj wchłonęłam sevendaysa, ale to tylko dlatego że nie miałam czasu iść do sklepu między zajęciami, a byłam cholernie głodna. Reszta była ok. Stopniowo będę eliminować takie grzechy.
Dzień dzisiejszy zaczął się kawą pół na pół z mlekiem, bez cukru. Jest tak samo dobra, a nawet lepsza, cukier zabijał jej smak. Na śniadanie dwie kromki chrupkiego razowego z cienkim plasterkiem półtłustego twarogu, chudą, drobiową wędliną i ogórkiem.
Planuję kupić mrożone owoce. Zauważyłam, że latem, kiedy próbowałam trochę schudnąć i dostawałam szajby z braku cukru (nie w organizmie, w ustach) najlepszym lekarstwem były zblendowane owoce z mlekiem. Taki shake, ale bez cukru i lodów, ot, mleko smakowe. Blender mam, owoc jakiś się znajdzie... Nie będę tego pić przecież codziennie, ale raz na jakiś czas.
Myślę nad robieniem sobie na uczelnię warzywnych koktajli. Ponoć są naprawdę smaczne i pożywne, ale muszę znaleźć dobre przepisy.
Nie wiem czy dzisiaj poćwiczę, może chociaż pół godziny. Nauka do sesji jest mimo wszystko ważniejsza.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.