Pora wprowadzić zmiany w moim pamiętniku.Czas leci - w niedzielę skończę 42 lata.Czy to dobrze, czy źle? Jakoś bez większych emocji.
We wtorek dzwoniłam do Ośrodka Adopcyjnego w sprawie decyzji komisji kwalifikacyjnej - dostaliśmy ją oczywiście, ale szanowna komisja stwierdziła, że będziemy rodzicami dziecka co najmniej pięcioletniego.
Najpierw bardzo mnie wkurzyło takie ograniczenie, bo co to? Można być dobrym rodzicem dla 5 latka, a dla 2 latka już nie? Zresztą kiedy ktoś odgórnie narzuca mi jakieś ograniczenia to włącza mi się przekora.Jak to??
A tak to !!
W domu trwają dyskusje , a po kilku dniach emocje opadły.No bo wychowywanie dziecka "po przejściach" na pewno będzie ogromnym dla nas wyzwaniem no i jak we wszystkich życiowych przypadkach znaleźliśmy trochę wad i zalet takiego stanu rzeczy.
Mi jest bardzo przykro ze względu na męża, który nie posiada biologicznych dzieci i nie trzymał w ramionach swojego niemowlaczka :(
Jeżeli chodzi o temat, który poruszyła wlodek w komentarzu mojego poprzedniego wpisu, to mogę odnieść się do niego tylko w ten sposób :
nie ma gotowego przepisu na wychowanie dzieci, nie ma pewności jakie czynniki wpływają na nich, że stają się dobrymi czy złymi ludźmi.Wierzę w to, że dużo uczuć, cierpliwości i uporu może zaowocować sukcesem, dać wiele satysfakcji, ale gwarancji takiej nigdy mieć nie będziemy.
Nie ukrywam ,że mam obawy,lęki , ale nie mam wątpliwości, że chcę podjąc to ryzyko.
Moja biologiczna córka była aniołkiem do 15 roku życia, potem jakby diabeł w nią wstąpił.Zgoliła głowę na łyso, zadawała się z przestępcami, należała do subkultury skinhead aż do 19 roku życia. Była "dzieckiem samo zło".Nawet ja czasem bałam się własnego dziecka, które w chwilach buntu ziało szczerą nienawiścią do mnie.Ale nie poddałam się, walczyłam o każdy dzień, czesto balansowałyśmy na cienkiej linie, lękając się , że to już ostatni dzień bycia rodziną.To było straszne ! Ludzie, którzy to obserwowali czesto próbowali mnie krytykować, czasem udzielać rad, że trzeba zdecydowanie temu przeciwdziałać, karać, wręcz wyrzec się takiego dziecka......
Ja się nie poddałam: rozmowy, czasem krzyki, płacz, próba szukania pomocy u psychologa (nic nie dzieje się bez przyczyny), nocne czuwania, czekanie, czekanie i straszny, przerażający lęk .
I udało się !!
Córka skończyła 21 lat , studiuje medycynę, dwa miesiące temu zerwała z chłopakiem, który był już ostatnim ogniwem łączącym ją z przeszłością.
Właśnie wczoraj była w domu (zdała egzamin na prawo jazdy) , jest dobrą, ciepła, kochającą córką.Dzięki tym przejściom jeszcze bardziej zacieśniły się nasze więzi.Potrafimy też rozmawiac o tej przykrej przeszłości i dziecko jest mi wdzięczne, że trwałam przy niej .Jest przekonana, że gdyby nie moja (i mojego eks męża) determinacja to zostałaby po prostu męciarą.
Często zadaję sobie pytanie - a gdyby była dzieckiem adoptowanym??
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
wodzirejka
9 listopada 2006, 14:40GRATULUJę podjętej decyzji!!!!!!!!! Nie wiedziałam, że miałaś takie przejścia.... Cieszę się, że miałaś na tyle siły, by to wszystko przetrzymać Piękna Kobieto!!! Dziękuję Ci kochana, że o mnie cągle pamiętasz!!! Całuję mocno!!! pa
probadiety
9 listopada 2006, 11:58Mariolu, podziwiam Twoją determinację w walce o zbuntowaną córkę nastolatkę. I to że tak bardzo chcesz adoptować dziecko, choć masz dwójkę własnych. Jesteś kobietą która wie czego chce od życia i konsekwentnie to realizuje. A ja- pracuję sobie spokojnie, w pracy zaczął mi się nowy projekt, studiuję też ogłoszenia z giełd pracy dla freelancerów - może o coś tam jeszcze się zaczepię.Najważnieszy jest teraz dla mnie jednak mój niespełna trzylatek. Po prostu wariuję na jego punkcie. Jest bardziej nieprzewidywalny niż programy, które piszę;). Z każdym dniem odkrywam jakieś jego nowe umiejętności i kocham go coraz bardziej. Z różnych przyczyn nie zdecyduję się chyba na drugie dziecko, choć tak do końca nie jestem tego pewna. Buziaczki z Łodzi.
Powiot
8 listopada 2006, 22:58i zagrzać się w ciepełku promieniującym od Ciebie.<br>"Wczoraj"zaledwie miałam też 42.......Nieważne daty, ważne to, co w naszym środku.Serdecznie pozdrawiam i najlepszego Ci życzę.
Krstyna
7 listopada 2006, 17:58to promien Twojej milosci objal by ja, niezaleznie od krwi plynacej w niej...Wystarczy by Dziecko bylo w promieniu Twoich Macierzynskich Skrydel, i juz widze sukces wychowawczy, moze nie bez bulow, rozterek, ale do konca dporowadzony, jak kochajaca Matka moze to uczynic! Pozdrawiam! P.S.Czasami -wydaje mi sie, ze te nasze poczatki sprzed roku (glownie) trzymaja mnie przy byciu tutaj....
Muka
7 listopada 2006, 15:18Mariolka, po raz kolejny przyznaję Ci rację i za mierzam skorzystac z Twoich doswiadczeń, że przy dziecku trzeba trwac zawsze i mimo wsyztsko. A adoptowane dziecko na pewno dźwiga ze soba bagaż doswiadczeń, tych złych niestety :(, ale Miłość ta prawdziwa i bezgraniczna potrafi zdziałąc cuda. Wierzę,z e Wam się uda. :D
anakow
7 listopada 2006, 14:48ale rodzone dziecko zamachnie się na rodzica...rodzone dziecko zabije...bo i tak się zdarzy...rodzony brat rodzonej siostrze uprzykrzy życie...skrzywdzi...nie mówiac o skrajnych patologiach...zreszta sama wiesz mariolu..wiesz to lepiej ode mnie i od innych....bo wśród tego wszystkiego sa zawsze wyjątki od reguły...że z przysposobionego dziecka w rezultacie można miec wieksza pociechę niz z rodzonego...a wybór i decyzja i tak naleza do Ciebie...jedno ci tylko powiem...JESLI OBIRASZ JAKĄŚ DROGĘ..JESLI MASZ JAKIŚ CEL..NIE REZYGNUJ Z NIEGO...NIE ZAWRACAJ Z TEJ DROGI...zycie nam daje wiele niespodzianek, ale wśród tych niespodzianek jest intuicja..wierzę w nia bardziej niż w przemyslenia czy rozamiętywania
agusia3r
7 listopada 2006, 12:39Że jeśli ktoś się decyduje na adopcję to jest gotowy podjąć walkę wychowywania dziecka jak swojego... I ono staje się z czasem twoim i tylko twoim dzieckiem... Uda ci sie :)
roxy1
7 listopada 2006, 12:15czepiasz sie szczegółow - cóz mogę przeciez o wiośnie sobie pomarzyć a co do dźwigania to już ze mną lepiej wzięłam sobie takie tableteczki na przyrost energii i może wróce niedługo na siłownie a to najlepsza metoda na moją depreche. Mam do Ciebie serdeczna prośbe- podawałaś dawno temu przepis na makaron ze szpinakiem i fetą, ja tez kiedyś robiłam ale ostatnio próbowałam i cos nie wyszło wiec jeśli byłabys tak miłą i wpisała go w moim domku to będe wdzieczna, a co do boczków to pokaz taką, której się nie trzesie.
pusia61
6 listopada 2006, 23:11sobie podpisać się pod wypowiedzią Roxy (może się nie pogniewa) ale napisała dokładnie to co chodziło mi po głowie. Mogę dodać tylko jedno jesteś wspaniała
Fufka
3 listopada 2006, 13:33Ty jestes bardzo mądra kobieta więc pewnie nie miałoby to znaczenia czy dziecko byłoby twoje z krwi i kości czy "dostane" od losu. jak sie kocha i komus na kims zależy walczy o tą miłośc. Pozdrowienia.
roxy1
3 listopada 2006, 12:31dzieckiem adoptowanym to walczyłabys o nia tak samo jak o swoją własna córkę bo Ty nie potrafisz robić niczego na pół gwizdka, na odwal- albo wszystko albo nic- tylko jak cięzko czasem zyc z taka postawą.