Głowa pełna myśli, refleksji, dosłownie burza w mózgu ....znaczy ,że jest dobrze, powoli wracam z podróży w innej przestrzeni. Codziennie rano wstaje z innym nastawieniem , z innym widzeniem otaczajacgo mnie świata, należy więc zawsze wziąć poprawke na to co w danej chwili czuje, bo jest to ostatnimi czasy proces dynamiczny.
Na dzień dzisiejszy jest następująco:
? 1. W niedziele 4 stycznia wstałam rzeska i ochocza - sił wystarczyło do 9:33 hehehehe,
Uś? 2.uśmiechałam się do dzieci i miałam ochotę zrobić dla nich coś dobrego ? powinna być norma, ale niestety tak nie było ostatnio,
? 3.czuje nadzieje , świat nabiera barw, wierzę, że z każdym dniem będzie jeszcze lepiej,
? 4.mam ochotę sprawić przyjemność swojej rodzinie, może jakiś wyjazd??,
? 5.mój mąż załapał ode mnie wirusa i dziś bardzo źle się czuje- pozwolę mu poleżeć i popieścić się ze swoja choroba.
Relacje z moim mezem są dziś głównym tematem moich rozmyślań. Od wczesnego ranka gnębi mnie mysl, że przez tę chorobe oddaliliśmy się od siebie i pora na zacieśnienie więzi. Przez długi okres choroby zaskorupiłam się w swoim cierpieniu, zamknęłam się jak zółw w skorupie, a w ostatnim czasie po prostu przegięłam. Wiem, że w pewnym sensie jestem usprawiedliwiona, ale pora na rekompensate. Jeszcze dokładnie nie wiem , jak to zrobię, bo od świadomości do czynów droga jest daleka , ale muszę koniecznie coś z tym zrobić.
Po pierwsze musze o siebie zadbac, dużo spacerować, odświeżyć garderobę, więcej się uśmiechać i po prostu przestać zrzędzić. Tak, tak, ostatnimi czasy zrzędziłam , jak stara baba.
Do tego od dłuższego czasu prosiłam męża, aby rzucił palenie, ale niestety przez kilka miesięcy nie udało mu się tego zrealizować. Z Nowym Rokiem kategorycznie zażądałam , aby przestał palić. Wiem, że jak człowiek nie ma potrzeby wprowadzania takich zmian to cierpi i robi to bez przekonania, ale tym razem brutalnie nakazałam.
No i od kilku dni Darek nie pali. Nie pali, ale milczy, w ogóle nie mówi o swoim cierpieniu, a mi jest trochę nieswojo.
Mój mąż jest człowiekiem spokojnym, niekonfliktowym , cichym, powolnym , a ten jego spokój jest dla mnie coraz częściej niepokojący. Mój męzczyzna powinien być samodzielny, stanowczy, opiekuńczy i zdecydowany i Darek większośc tych cech posiada, jednak w trakcie mojej choroby ujawniły się takie, które do tej pory mi nie przeszkadzały, a teraz daja mi się we znaki.
Może to zabrzmi dziwnie, ale wkurza mnie to, że nie można się z nim pokłócić. To znaczy nie chodzi mi o wszczynanie awantur domowych, ale o taka konstruktywna , burzliwą dyskusję, która często prowadzi do wymiany przeciwnych poglądów, a później prowadzi do wypracowania kompromisu. Brakuje mi emocji związanych z kłótnią zakońconej pogodzeniemJ
Nie wiem czy wyrażam się jasno, ale dyskusje z moim mężem wyglądaja zwykle tak ,że ja wyrażam swoją opinię, niezadowolenie, oburzenie, a on milczy, na twarzy pojawia się najpierw zdziwienie, szeroko otwieraja się oczy, a pózniej jego mina przypomina minę skrzywdzonego spaniela. Próbowałam kiedys powiedzieć jemu o swoich uczuciach , dowiedzieć się dlaczego w taki sposób się zachowuje, ale powiedział ,że źle odbieram jego intencje i wcale nie muszę się tym przejmować. A ja się przejmuje, bo po takich sytuacjach mam w sobie ogromne poczucie winy, że go krzywdzę, niesprawiedliwie traktuje, że próbuje wprowadzić zmianę , która jemu nie odpowiada.
Z tym ,że mój maz jest typem mężczyzny mało przedsiębiorczym, tzn. posiada w sobie niewyobrażalny potencjał, ale nie potrafi go wyeksponować i wykorzystać.
Ja potrafie z niego dużo wydobyć, jestem z tego dumna, ale teraz jestem chora i nie mam siły na działanie. Teraz własnie ujawniły się te pasywne cechy, które doprowadzaja mnie do szału. Zero własnej inicjatywy, zero inwencji twórczej , słowem - jakiego mnie Panie Boże stworzyłeś , takiego mnie masz. Mariolka wstanie z łóżka to wszystko zorganizuje, czyli coś zrobimy, albo nie. Matko, jak mnie to wkurza.
No, nie wdaje się w szczegóły, bo tak naprawde to są banały , a do tego zdaje sobie sprawe z tego, ze choroba poczynia w naszym domu spustoszenie emocjonalne. Pora na działanie , czyli wracamy do punktu wyjścia ? Mariolka nabierze sił i zorganizuje życie rodzinne od nowa. Czy wrócimy do tego co było ?? Tego nie wiedzą nawet najstarsi górale J
Tymczasem daję mojemu mężowi pochorowac i wezmę dzieci do kościoła
walc65
5 stycznia 2009, 10:02myślę ,że masz jedyną możliwość właśnie teraz coś zmienić w swojej rodzinie . Dać jej wolność decyzji , przestać ich ustawiać , pozwolić im samym postępować tak jak oni chcą . zajmij się sobą w ten pozytywny sposób , nie staraj sie udowadniać ,że jesteś nie zastąpiona , oni i tak o ty wiedzą . czuwaj , naprowadzaj , ale nie nakazuj . sorry , że to pisze , ale postępuje bardzo podobnie jak ty i mój mąż też jest takim " spanielem" . staram się zmienić siebie , zbyt późno , staram zainteresować się przede wszystkim swoja osobą zbyt późno , staram się nie przeszkadzać swoim bliskim zbyt późno . żyjemy razem ,ale każdy z nas ma swoje własne życie do przeżycia . Pozdrawiam i cieszę się że wychodzisz na prostą , nie skręcaj, przyj do przodu
agapa776
4 stycznia 2009, 21:55Widzisz Mariolu,każdy z nas zna przuysłowie:co nas nie zabije to nas wzmocni"ale rzadko kiedy zdajemy sobie sprawę z tego jakie ono prawdziwe.Masz niesamowicie dużo siły w sobie,tej pozytywnej siły i naturalnej radości.Jak widac Twój mąż jest całkowicie Twoim przeciwieństwem,co nie znaczy,że jest złym człowiekiem a przecież przeciwienstwa się zawsze przyciągają i uzupełniają.Trzeba wiec szanowac i kochac ludzi takich jacy sa choc nie zawsze jest to łatwe.Tobie się wszystko uda i bardzo mocno trzymam za Ciebie kciuki
mikrobik
4 stycznia 2009, 20:05Właściwie to już prawie wszystko napisały moje poprzedniczki. Ja tylko dodam, ze nie mozemy na siłę zmienić drugiego człowieka. Nie mozemy kształtować go wg własnych wyobrażeń, bo nic dobrego z tego nie wyniknie. Z introwertyka nie uczynisz osoby otwartej choćbyś się nie wiadomo jak starała. Wybrałaś sobie człowieka, aby spędzić z nim życie. Chyba wiedziałaś, że pali, że jest spokojny, niekonfliktowy więc dlaczego teraz masz o te jego cechy pretensje? Dlaczego w tym związku tylko on ma się zmienić w granicach przez Ciebie nakreślonych? Przecież to jakiś nonsens. Czy uważasz, ze "pogłaskanie go po główce" wystarczy? Nie obraź się. Ja wiem, ze przeszłaś ostatnio b. dużo, ale nie niszcz przy tej okazji czegoś co budowaliście wspólnie.
Krstyna
4 stycznia 2009, 20:04ze z Twojej choroby - wyciskam soki, i zywie sie nimi! Nie jest to przesada, a te wszytskie rady, ktore otrzymujesz - czerpie z nich! A z Twojej "dolorosy" -najwiecej! Pozdrawiam!
jolamik
4 stycznia 2009, 19:32że to co napisze teraz jest bez sensu ale jako palacz papierosów mam prawo się wypowiedzieć :))) nie zabraniaj mu w ogóle - niech nie pali w domu !!! jestem palaczką z wyboru i musze przyznać że lubię palić zazdroszcze mojemu mężowi że potrafi na imprezach palić a potem w ogóle, dałam sobie jeszcze 2 lata i rzucę, wcześniej już rzucałam nawet na 1,5 roku z resztą nie wiem jak Twój mąż ale mnie takie komendy działają jak płachta na byka - wszystko co ogranicza moją wolność jest nie do zaakceptowania i trza z tym walczyć :))) on musi to zrobić dla siebie a nie dlatego że mu każesz...
anezob
4 stycznia 2009, 19:08wiem o czym piszesz w kwestii kłótni.. opisałaś "kłótnię z moim mężem- wygląda dokładnie tak samo i czasami wścieka mnie to.
DOROTAINKA
4 stycznia 2009, 18:43a ja wlasnie postanowilam ze w tym roku troche inicjatywy przejme, bo to raczej moj maz tak planowal i organizowal jak ty. Tylko czy mi wystarczy sil, pomyslow-za bardzo sie chyba przejmuje czy to sie komus spodoba czy nie..itd..A tak w ogole to fajnie ze ci sie juz chce chciec...Pozdrawiam
elik7
4 stycznia 2009, 16:49większośc mężczyzn jest własnie takich jak Twój Darek, ale przeciez nie chciałabyś takiego nadskakujacego prawda. Miłego wieczoru
magdast
4 stycznia 2009, 15:38.... dobre rady dostałas poniżej ... a ja już zaczynam sie bać hehehe... biedny Darek.... ;-) a tak już serio: jesteście jak dwie połówki pomarańczy, po prostu sie dopełniacie... wyobrażasz sobie dwóch choleryków w waszym domu ??? albo jak waszej kuchni Darek zaczyna tak samo zamaszyscie gestykulować jak ty??? przeciez ...tam nie ma miejsca na cztery ręce...
malgoska1571
4 stycznia 2009, 15:18Chyba wiem,o czym piszesz jeśli chodzi o sprawy kłótni.Tego można sie nauczyć.Ja walczyłam o to 22 lata,ale coś juz kuma.Ja mówiłam ,on ciagle słuchał.Teraz juz też potrafi cos powiedzieć i wyrazić o mnie osąd.Nie zamyka się na tydzień ,bo to był jego sposób.Walcz o to!
sikoram3
4 stycznia 2009, 14:45Wiesz tak jest wszedie nie tylko u ciebie i tak tez bylo jest i bedzie. No czasem sa jakies wyjatki ze taki ksiaze jest do wszystkiego ale ksiazniczka tez z nimi zle choc udaja ze dobze. Wiesz w zyciu swoim bylam w kilku zwiaskach ,krotszych ,dluzyszych a i 2 raz wyszlam ze maz . Za kazdym razem wydawalo mi sie ze ten to umie czego tamten nie umial i tak w kolo .Niestety tak juz jest i mimo iz z pelna swiadomoscia wyszlam 2 raz zamaz to nie oczekuje juz tego co nie ma.Dzis wiem czego chce i biore to ......wiadomo ze wszystkiego miec nie bede. Nie oszukuje sie ze ktos sie zmieni czy cos sie zmieni .My zawsze jestesmy silniejsze i to my ciagniemy nasze wozy choc konie o tym nie wiedza.Czesto same jestesmy sobie winne. Pozdrawiam.
roxy1
4 stycznia 2009, 13:53to w sumie nie jest rozmowa na 5 minut i nie dam rady napisac Ci wszystkiego co mysle w powyzszym temacie więc pewnie zadzwonię do Ciebie w tygodniu albo moze zetkniemy sie na Skyp-ie a teraz krotko i na temat:same sobie jesteśmy winne takiej sytuacji bo to przeciez my zawsze wszystko robimy lepiej, sprawniej, szybciej, nie damy się wykazac tym naszym chłopakom no bo my zrobimy to lepiej więc po co marnowac czas a potem mamy takie właśnie efekty: wstanie Mariolka, Roksana z łóżka to zarzadzi po co mam się wysilać skoro i tak ona bedzie coś poprawiac albo zmieniać. No cóż taka jest prawda Mariolciu.Chciałyśmy równouprawnienia to je mamy. Mój co prawda jest przedsiębiorczy ale w swoich zawodowych sprawach, w zyciowych skutecznie podcięłąm mu skrzydełka.
Pigletek
4 stycznia 2009, 13:21Oby tak dalej. <img src="http://render.vide.pl/vide_R35748.jpg?resize=190x270">
Justyskaa
4 stycznia 2009, 12:19wiesz, tak mi się nasunęło... kiedyś ktoś mi powiedział, że choroba nie jest tak ot sobie, że "po coś" ona jest. ja wiem, że to straszne i bardzo Ci współczuję, ale jak widzę świetnie sobie radzisz. Jednak chciałam o czym innym. Może właśnie teraz odkrywasz kolejny etap swojego wspaniałego życia, kolejne drzwi do szczęścia w rodzinie, na nowo odkrywasz swojego męża, choć może na razie niekoniecznie podobają Ci się niektóre cechy. Nie poddawaj się, porozmawiaj z nim, spokojnie, szczerze. Wiem, o masz na myśli mówiąc o "emocjonalne" kłótni, to fakt, czasami dobrze jak obie strony wyrzucą z siebie wszystko, oczyści się atmosfera, a potem można się pogodzić. Tobie została dana druga szansa, wykorzystaj ją :) ja Cię podziwia z całego serca, trzymam kciuki za wszelkie powodzenie, buźka :)*
TygrysekTygryskowy
4 stycznia 2009, 11:59Czy ty jesteś przedsiebiorczą kobietą? Czesto zaradne kobiety przyciągaja do siebie troche pasywnych męzczyzn. Na początku kazde jesta zadowolone - ona wreszcie może realizować swoje cele i nikt jej sie nie sprzeciwia, a on może odetchnąc pod jej skrzydłami, nie musi brac odpowiedzialnosci i samodzielnie mierzyc sie z zyciem.... <br> Tak mi sie skojarzylo
siemka2
4 stycznia 2009, 11:53Wiesz? Czytając to co napisałaś trochę się pośmiałam. Nie gniewaj się, ale przypomniały mi się moje czasy, kiedy to próbowałam i byłam nawet pewna, że wszystko potrafię zorganizować. Mój mąż stał się kaleką w rodzinie. Przestał myśleć, przestał mówić, przestał funkcjonować. Zawsze ja miałam rację, ja wiedziałam lepiej co i jak ma stać. Kiedy mój mąż zaczął szukać szczęścia w butelce, ja zrozumiałam, jak bardzo go krzywdziłam i zrozumiałam dlaczego on dawał mi się tak krzywdzić. Trwało to trochę zanim pojęłam po co żyję, co to jest rodzina, co to jest szczęście. Ale dziś nie żałuję ani jednego dnia mojego cierpienia, nie żałuję, że mam chorego męża na dość wstydliwą chorobę. Nie żałuję niczego co mnie w życiu spotkało. Odkryłam, że gdyby mnie to nie spotkało, nie byłabym tym kim jestem. Dziś potrafię słuchać innego człowieka, potrafię kochać, potrafię rozumieć. Jestem otwarta na życie i nie zamykam się we własnej skorupie. Przede wszystkim też jestem ogromnie szczęśliwa. Otworzyłam się na cierpienie, otworzyłam się na Boga i wygrałam moją rodzinę, wygrałam siebie. Wierzę Mariolu, że wygrasz. Czytam ciebie i wierzę. Każdego dnia odkrywasz takie ważne, mądre , potrzebne rzeczy. A o to właściwie chodzi. Słyszałam kiedyś takie zdanie" Kto nie rozwiązuje małych problemów, otwiera drzwi na wielkie tragedie" Życzę Ci Mariolu dużo pogody ducha, siły i wiary w lepsze jutro. Ono jest...
NiekonsekwentnaN
4 stycznia 2009, 10:56że wcale nie potrzebujesz rady;)) Musiałaś sobie rozpisać, żeby wiedzieć co i jak:)) Ale wiesz co? Ty się ciesz, że ten Darek jest jaki jest - z innym byś nie wytrzymała a inny nie wytrzymał by z tobą....hehehhe