Zaszalałam. Wszystko od rana był cacy, dietka, silna wola itp. Potem był obiad. I tu zaczęły się schody. Moje córcie zażyczyły sobie naleśników. Takich z nutellą, bananami i bitą śmietaną. Na moje nieszczęście jeden został. Leżał i normalnie do mnie gadał: zjedz mnie, zjedz mnie!!! No to go zjadłam. Nie, to nie jest dobre określenie - ja go POŻARŁAM!!!
Moje wyrzuty sumienia są ogromne!!! A było tak dobrze :( Kara też była - 2 godziny prasowania. Już się nie dam, obiecuję!
koffika
29 marca 2010, 09:47naleśnik to największa pokusa świata, a jeszcze z takim apetycznym słodkim wnętrzem to już w ogóle kusicielska żmija, nie dziwię się, że się mu poddałaś, zapewne postąpiłabym identycznie, najciężej jest jak się samemu odchudza, a obok nas wszyscy domownicy pozwalają sobie na pyszności, wtedy trzeba się bardzo zapierać, żeby nie dać się wielu niezwykłym zapachom, smakom i apetycznemu wyglądowi pyszności, życzę Tobie i sobie bardzo silnej woli, pozdrawiam
speluna
28 marca 2010, 15:41moze nastepnym razem wywal do kosza zeby nie kusil? z dwojga zlego lepiej zeby poszedl na wysypisko niz zeby Cie pasł...najlepiej nic nei trzymac kuszacego ciezko sie walczy ze soba