Przyznaję się bez bicia - ostatnimi czasy wpadłam w samozachwyt. Ubzdurałam sobie, że jest super - waga w miarę ogarnięta, ciało super, zastrzeżenia jedynie do brzucha.
Na szczęście dzisiaj przejrzałam na oczy - oświetlenie w przymierzalni sklepowej wydobyło wszystkie moje niedoskonałości (po krótkim namyśle powstrzymam się od wyszczególnienia tych wszystkich mankamentów).
Nie ma co, czas wziąć się za robotę. Powinnam odnowić przygodę z Chodakowską.
Właśnie sprawdziłam, że rok temu byłam szczuplejsza o 3,5 kg, a do minimalnej wagi z końca ub roku brakuje mi 6,5 kg.
P.S. Wczoraj raniutko pół godziny biegania, dzisiaj 1,5 godzinny spacer w godzinach wieczornych.
Yokomok
8 listopada 2014, 18:52Ja tak miałam po zgubionych 6kg więc w ogóle się nie dziwię :) Do boju! Działamy dalej! :))