Miałam ciężki weekend, wypadły mi plany treningowe w pt, sb i ndz. Dodatkowo pn zrobiłam sobie wolne od ćwiczeń i biegania (nie licząc 7 km mega szybkiego marszu). Efekt taki, że dzisiaj naprawdę ostatkiem sił zebrałam się na wieczorne bieganie które jak wół stoi w grafiku na dzisiaj. Zrobiłam standardową trasę, bez przyspieszeń jednakże. Noga za nogą, udało mi się dotrzeć do celu. No i muszę odnotować, że dziś również pokonałam trasę do i z pracy na piechotę, na dodatek w naprawdę szybkim tempie.
Dzisiaj waga po chwilowym wzroście poweekendowym wzrasta do poziomu z ostatniego mierzenia, które miało miejsce 26 września.
Super, że waga przynajmniej nie rośnie.
(Póki co moją motywacją są zdjęcia sprzed kilku miesięcy i z ub tygodnia, naprawdę widać różnicę w sylwetce).
Och tylko gdzie ta moja forma z początku września? Mocy przybywaj!!!!!!!!
NikaMac
1 października 2013, 22:25super, że mimo zmęczenia udało ci się pobiegać. oby tak dalej .powodzenia :)