Tak mniej więcej wyglądają od wczoraj moje treningi z płytą E.Chodakowskiej.
Nie wiem dlaczego jest mi tak ciężko, ale scenariusz wygląda następująo:
w połowie Sklapela II jestem wściekła że to tyle wysiłku i wydaje mi się, ze na Szok Trening nie ma już szans.
No ale nie mogę się przecież poddać - no i mam ochotę się rozpłakać - z jednej strony nie mam sił do ćwiczeń z drugiej świadomość, że nie mogę odpuścić.
No i kończy się na tym, że wykonuję sumiennie oba treningi.
Dzisiaj miałam dodatkową motywację bo zaliczyłam jednorazową skuchę żarciową.
W pt tylko nie ćwiczyłam, ale miałam b. zajęty dzień i wróciłam dopiero o 21-ej do domu.
Ogólnie muszę powiedzieć, że wolałam Skalpel I.
Ale chyba nie można ciągle ćwiczyć tego samego, zresztą Skalpel I to taki trochę pilates, natomiast II-ka jest bardziej dynamiczna przez co chyba lepiej pomaga spalić tłuszcz. Poza tym zawiera ćwiczenia na mięśnie przedramion - dla mnie istotne bo mam je bardzo słabe.
W przeciwieństwie do przedramion mam bardzo rozbudowane mięśnie czworogłowe uda i odnosiłam wrażenie, że ćwiczenia ze Skalpela I jeszcze bardziej go nabiją.
Poza ty nadal mam dużo tkanki tłuszczowej na sobie, szczególnie od pasa w górę i ćwiczenia muszą mi pomóc ją spalić. Stąd musze ćwiczyć Skalpel II i Szok Trening, na pewno aktualnie bardziej mi się przysłużą.
Jutro zobaczę co tam na wadze słychać.