Zaczynam znowu (który to raz nie zliczę ;). W każdym razie zaczynam i dopóki nie pozbędę się tej cholernej 9 z przodu, nie odpuszczę. Takie mam założenie. Co później to potem. Teraz skupiam się na realnym i w sumie niedalekim celu. Mam czas, jestem pozytywnie nastawiona. W piątek ważenie i się okaże co z tego wyszło.
Dzisiaj, jak na razie, dietkowo idealnie. Ale, że najgorsze są wieczory to jutro napiszę czy wytrzymałam. Buziaczki :)