Niczego już nie rozumiem. Przez weekend miałam dietkować, ale nadarzyły się okazje - był grill i jedna kiełbaska zginęła w mej paszczy z białym chlebem (o zgrozo), później piwko. Niedziela miała byc przykładna i .......... w sumie była, ale wieczorem przyjechali goście. Mąż kupił lody a ja gdy zobaczyłam czekoladę na nich to zwyczajnie rozum straciłam i zjadłam sama 1/4 pudełka. Porażka dla mnie, bo ja NIE LUBIĘ LODÓW - AUTENTYCZNIE!!!! I tak dzisiaj sobie na wagę wlazłam a na niej co???????? Szok, mniej o 60 dag, czyli mam 95,80 kg. Oczywiscie nie zmieniam jeszcze paska, bo ważenie oficjalne w piątek. A znając siebie wszystko może wrócić :(
W każdym bądź razie dietkę zamierzam trzymać solidnie w tym tygodniu a jak ta cholerna wskazówka przesunie sie w piątek nie w tę stronę co potrzeba to nie ręczę za siebie. Acha jeszcze coś sobie obiecałam. Niestety zanudzę Was wypisywaniem tego, co zjadam. Myślę, że to pozwoli mi bardziej się kontrolować, no i nie będę się obżerała zakazanymi produktami. Ponieważ wpisy robię rano, to zapisywać będę z 1 dniowym opóźnieniem. Jutro zobaczycie ile tego było. Buziaczki :)
elkati
31 maja 2010, 18:29mawiali starożytni słowianie: raz nie zawsze, dwa nie często, trzy to o trzy razy za dużo ;))) jak Ci ma pomóc to wypisuj! :)
psmwt
31 maja 2010, 14:02Ja niestety mam słabość do lodów ale w ten weekend mnie jakoś nie ciągnęło do nich. A jak popracujesz tydzień solidnie to ta cholerna waga nie ma szans. Buźka
savelianka
31 maja 2010, 11:21tak zwykle bywa,ale nie chce byc zlym prorokiem:) moze jestes szczesciarą?
tutimama
31 maja 2010, 10:30ehhh te weekendy ;)
Gusiaczek21
31 maja 2010, 09:27no właśnie weekendy mają to do siebie:)
grubasekkkkk
31 maja 2010, 09:18ciekawe dlaczego szaleństwa zawsze przytrafiają się nam w weekendy :D trzymam kciuki za dietkę :D