Dopiero w piątek korki odstawilam do szafy, a już trzeba szybować się do pracy. Jakoś to wolne podziałało na mnie dolujaco, a rzadko mi się to zdarza. Polik po biopsi boli, do głowy na pływają czarn myśli :(, młody chyba załapał infekcje, jutro sprawdze to u lekarza, a na domiar złego mąż obchodzi się ze mną jak z jajkiem i nawet z sexu nici. Ale żeby tylko nie biedulic, zajelam się sobą po 1. 10 km na stadionoe po 2. godzina na basenie 3. dlugi spacer 4. cwiczenia a na koniec zasluzylam na kawałek tortu i butelke wina w babskim towarzystwie :)w końcu 50 dni diety za mną i 6 kg zgubione :)
Bo w życiu trzeba szukać pozytywow :)