Biegi ostatnio odpuściłam, bo ciemno, zimno i padam na pysk po pracy, a tu jeszcze trzeba na kolejny dzień wszystko przygotować do pracy...
Jedynie karnet na siłownię mnie jakoś zmobilizuje więc od 1 listopada przymierzam się do zakupu. Wskoczę na orbitreka, bieżnię i jakoś mi to będzie musiało wystarczyć..na pilates bym też zerknęła jak starczy czasu :-)
Dietkowo raczej nie jest, jem co jest i kiedy jest, nie wybrzydzam, że mąż spaghetti przygotował czy znowu kanapki na kolację o 20...mam to chwilowo w d....
Waga ok 59-60 kg, nawet nie wchodzę na wagę...
W ogóle jakoś kiepsko, atmosfera do bani, oboje zmęczeni, notorycznie niewyspani, bo stres zakłóca sen...Mam nadzieję, że u Was lepiej
Udanego dnia i do usłyszenia
Monia1076
25 października 2012, 17:12Kochana, musisz bardziej zadbać o siebie. Z tego co pamiętam, to planujecie dziedzunio. A zatem żaden stres nie wchodzi w grę. Nie martw się, ja też na nic nie mam czasu, a nie pracuję...