2 dni z rzędu wskoczyłam na rowerek (1 godz, 30 min), poćwiczyłam brzuszki i inne dywanowe ćwiczenia...Dietka coraz lepiej- wychodzę z obżarstwa na rzecz bardziej normalnego jedzenia, aczkolwiek tu jeszcze trudno mówić o dietce. Przedwczoraj dietkowałam ładnie cały dzień, posiłki mądrze zbilansowane- efekt? wieczorem z głodu rzuciłam się najpierw na maślankę, serek ale i to było mało więc dopchałam się babeczkami i ciastkami...i było mi dobrze...Ja nie mogę czuć głodu- muszę zjeść normalną kolację wieczorem.
Piję znowu wodę z cytryną i miodem i zmuszam się do picia wody...
To tyle na dziś...mam nadzieję, że wytrwam i wrócę do 56-57 kg.
Pozdrowionka
mariamelia
19 sierpnia 2011, 21:19Hello Pani! glod najwiekszym wrogiem odchudzania! :)))) tak jest, kolacyjke jak trzeba to trzeba. I zadnego mi tu "mam nadzieję". Jasne, ze wytrwasz! Buziam:)
pojedyncza
19 sierpnia 2011, 19:49raz ja raz Ty. oststnio szlyśmy razem. ja zlapałam wiatr w zagle. dzięki filmikowi od kolezanki. i moge wszystko.
gosiuniaaa
19 sierpnia 2011, 10:49nie no tak źle nie było:) zorganizował wycieczkę 1-dniową do takich 2 małych miejscowości w Czechach...jak we Włoszech...wąski uliczki, i my :)itp. także pamiętał, ale brakowało mi tej kropki nad i:)