DLA MAM :-)
BOJOWA PIEŚŃ TYGRYSICY OPIS
Jeśli myślisz, że jesteś wymagający dla swojego dziecka, "Bojowa pieśń tygrysicy" wyprowadzi cię z błędu
To fascynująca i pełna humoru opowieść o tym, dlaczego chińskie matki są najlepsze i jak wychować dziecko doskonałe.
Marzeniem każdego dobrego rodzica jest zapewnić dziecku "udany start". Jak się okazuje, można robić to na różne sposoby. Amy Chua wyróżnia dwie metody, zachodnią i chińską, której sama jest wyznawczynią i w myśl której wychowała swoje dwie córki. "Bojowa pieśń tygrysicy" to fascynujący, pełen humoru i lekkości zapis codziennych zmagań matki wymagającej, lecz kochającej bez reszty. Bez względu na skrajną - z punktu widzenia "zachodniego" czytelnika - postawę autorki, niejeden rodzic zweryfikuje swoje metody wychowawcze. I być może zarumieni się ze wstydu.
"Bojowa pieśń tygrysicy " to książka o różnicach kulturowych, o dojrzewaniu do roli rodzica i uczeniu się od dzieci. Amy Chua często porównuje chiński model wychowania, promujący dążenie do maksymalnych osiągnięć i wyników, z podejściem rodziców zachodnich, którzy próbują przede wszystkim zaszczepić dzieciom wiarę, że porażka nie jest niczym złym, że niezależnie od wyników w nauce będą kochane. Chińska matka natomiast zmusza dzieci do ciągłej pracy, nie chwali za rzeczy poniżej oczekiwań, ciągle podnosi poprzeczkę, pokładając niczym niezmąconą wiarę, że jej dzieci stać na świetne wyniki.
Jest to opowieść o matce, dwóch córkach i dwóch psach. A także o Mozarcie i Mendelssohnie, fortepianie i skrzypcach oraz tym, jak znaleźliśmy się w Carnegie Hall. To miała być historia o tym, że chińscy rodzice umieją lepiej wychowywać dzieci niż rodzice zachodni. Ale skończyło się na opowieści o gorzkim zderzeniu kultur, ulotnym posmaku zwycięstwa i trzynastolatce, która zapędziła mnie w kozi róg.
Amy Chua, fragment książki
Absolutnie rewelacyjna krytyka współczesnego modelu wychowywania przez zachuchanie, od której nie sposób się oderwać. Wpadki i sukcesy Chińskiej Matki bulwersują, śmieszą i inspirują. Odkąd skończyłam czytać tę ksiażkę, lepiej zrozumiałam swoją, jak się okazuje też trochę 'chińską', mamę i przeanalizowałam własne podejście do wychowania. To odważna książka, dająca wiele do myślenia.
Zuzanna Ziomecka
Ta świetna książka zadaje intrygujące, czasem niewygodne pytania o miłość, dumę, ambicję, dokonania i poczucie własnej wartości, które ściśle wiążą się z problemem rodzicielstwa i obsesji na punkcie sukcesu.
"Washington Post"
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych książek 2011 roku.
"Guardian"
Rodzicielska filozofia Amy Chua może się czasem wydawać nieludzka, ale zadajmy sobie pytanie: czy ten model jest na pewno bardziej okrutny niż wychowywanie dziecka przed ekranem telewizora?
"Daily Telegraph"
Chua Amy - profesor prawa na Uniwersytecie Yale, urodzona w Stanach Zjednoczonych córka chińskich imigrantów. "Bojowa pieśń tygrysicy" to trzecia książka autorki. Prawa do jej przekładu sprzedano do kilkunastu państw, bardzo szybko zdobyła też listy bestsellerów. Wkrótce po wydaniu książki w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się ożywiona dyskusja wśród czytelników, rodziców i ekspertów.
To fascynująca i pełna humoru opowieść o tym, dlaczego chińskie matki są najlepsze i jak wychować dziecko doskonałe.
Marzeniem każdego dobrego rodzica jest zapewnić dziecku "udany start". Jak się okazuje, można robić to na różne sposoby. Amy Chua wyróżnia dwie metody, zachodnią i chińską, której sama jest wyznawczynią i w myśl której wychowała swoje dwie córki. "Bojowa pieśń tygrysicy" to fascynujący, pełen humoru i lekkości zapis codziennych zmagań matki wymagającej, lecz kochającej bez reszty. Bez względu na skrajną - z punktu widzenia "zachodniego" czytelnika - postawę autorki, niejeden rodzic zweryfikuje swoje metody wychowawcze. I być może zarumieni się ze wstydu.
"Bojowa pieśń tygrysicy " to książka o różnicach kulturowych, o dojrzewaniu do roli rodzica i uczeniu się od dzieci. Amy Chua często porównuje chiński model wychowania, promujący dążenie do maksymalnych osiągnięć i wyników, z podejściem rodziców zachodnich, którzy próbują przede wszystkim zaszczepić dzieciom wiarę, że porażka nie jest niczym złym, że niezależnie od wyników w nauce będą kochane. Chińska matka natomiast zmusza dzieci do ciągłej pracy, nie chwali za rzeczy poniżej oczekiwań, ciągle podnosi poprzeczkę, pokładając niczym niezmąconą wiarę, że jej dzieci stać na świetne wyniki.
Jest to opowieść o matce, dwóch córkach i dwóch psach. A także o Mozarcie i Mendelssohnie, fortepianie i skrzypcach oraz tym, jak znaleźliśmy się w Carnegie Hall. To miała być historia o tym, że chińscy rodzice umieją lepiej wychowywać dzieci niż rodzice zachodni. Ale skończyło się na opowieści o gorzkim zderzeniu kultur, ulotnym posmaku zwycięstwa i trzynastolatce, która zapędziła mnie w kozi róg.
Amy Chua, fragment książki
Absolutnie rewelacyjna krytyka współczesnego modelu wychowywania przez zachuchanie, od której nie sposób się oderwać. Wpadki i sukcesy Chińskiej Matki bulwersują, śmieszą i inspirują. Odkąd skończyłam czytać tę ksiażkę, lepiej zrozumiałam swoją, jak się okazuje też trochę 'chińską', mamę i przeanalizowałam własne podejście do wychowania. To odważna książka, dająca wiele do myślenia.
Zuzanna Ziomecka
Ta świetna książka zadaje intrygujące, czasem niewygodne pytania o miłość, dumę, ambicję, dokonania i poczucie własnej wartości, które ściśle wiążą się z problemem rodzicielstwa i obsesji na punkcie sukcesu.
"Washington Post"
Jedna z najbardziej kontrowersyjnych książek 2011 roku.
"Guardian"
Rodzicielska filozofia Amy Chua może się czasem wydawać nieludzka, ale zadajmy sobie pytanie: czy ten model jest na pewno bardziej okrutny niż wychowywanie dziecka przed ekranem telewizora?
"Daily Telegraph"
Chua Amy - profesor prawa na Uniwersytecie Yale, urodzona w Stanach Zjednoczonych córka chińskich imigrantów. "Bojowa pieśń tygrysicy" to trzecia książka autorki. Prawa do jej przekładu sprzedano do kilkunastu państw, bardzo szybko zdobyła też listy bestsellerów. Wkrótce po wydaniu książki w Stanach Zjednoczonych rozpoczęła się ożywiona dyskusja wśród czytelników, rodziców i ekspertów.
ze strony :
mariamelia
18 czerwca 2011, 21:59to walka z wiatrakami:(( Sama staram się czasem to opanować i choć u nas ograniczać tv, ale nikt tego nie rozumie, mają to gdzieś, ile razy idę po Falbiego do tesciow a oni wszyscy na bajeczkach przed wlkim ekranem siedza.. a jak Falbek byl malutki to kladla go główką dwa metry od ekranu i moje tlumaczenia i nawet wydrukowany artykul z netu niewiele pomagał i juz bylo mi glupio i nie wiedzialam jak reagowac tylko ryczalam w domu.
mariamelia
18 czerwca 2011, 09:54Maju opis książki wprawił mnie w zaniepokojenie.. zwłaszcza zdanie: "..czy ten model jest na pewno bardziej okrutny niż wychowywanie dziecka przed ekranem telewizora?" - mimo moich początkowych protestów obecnie mój synek ma włączone bajki 14 godzin na dobę i zamiast się nim zajmowac i uczyc go samotnej zabawy w ciszy, sadzamy go przed tv - tylko na moje usprawiedliwienie wezme, ze to moi tescie to wprowadzili i rozpuscili synka i ja w koncu z bezsilnosci sie poddalam. Wiem ze moje wychowanie synka w roznych kwestiach pozostawia dużo do życzenia i wyraźnie to czuję.. Gratuluje mimo wszystko spadkow. No i powodzenia w sprawach zawodowo-szkoleniowych!!!!
edizaba
17 czerwca 2011, 22:46brzmi interesująco!