Nastawiłam budzik na 6.58, zaprogramowałam się też i obudziłam przed budzikiem, ale potem słodko zasnęłam i zobaczyłam nagle g. 8.17!!! Pięknie :-)
Wczorajsza dietka- szło mi dobrze, / oprócz jedengo małego pączusia nadprogramowego popołudniu, ale za to bez kolacji, zresztą i tak nie byłam głodna/. Myślę, ze zmiesciłam się 1500 kcal.
Poćwiczyłam ok 30 minut- trochę 8 min legs, trochę hula hop, brzuszków, rozciąganie. Zmusiłam się. Często jest tak, ze jak mi sie okropnie nie chce ćwiczyć to zaczynam robić np. przysiady czy brzuszki i z każdym skłonem nabieram wiecej ochoty i jakoś w efekcie zaliczam trochę ruchu...najgorzej, jak nie umiem zmusić się do żadnej aktywności- wtedy psychika zupełnie wysiada, bo juz nawet tak małej rzeczy nie umiem "pokonac"...
Na wadze bez zmian- ale przynajmniej stabilne 57,5 kg. Oglądałam wczoraj zdjęcia z 2008 roku, kiedy rozpoczęłam odchudzanie, wszystko jest ładnie udokumentowane...i jedna rzecz mnie trochę zastanawia, której nie umiem sobie wyjasnić. Wtedy zaczynałam z wagi 64 kg i jak doszłam do 57,5 / czyli tyle, co mam obecnie/ to wyglądałam o wiele lepiej niż obecnie z tą samą wagą..brzuszkek, boczki i przede wszystkim uda- wszystko wyglądało na bardziej jędrne, szczuplejsze. Teraz przy mlojej wadze mam grubsze uda, biodra...dziwne...tłuszcz odłożył się tylko tam / ten nadmiar 3-4 kg). No ale nic, koniec dywagacji- wstawię sobie swoje zdjęcie z wagą 53 kg i będę do tego sukcesywnie dążyć...a juz niedługo wiosna i nowe możliwosci- biegi, jogging- to mi bardzo pomaga i nawet to polubiłam.
Zamiesciłam zdjęcia- to w czerwonych majatasach - waga 53,5-54 kg, a to drugie to moje obecne 57,5 kg...4 kg więcej, a taka ogromna różnica jak dla mnie....