Idzie mi strasznie po woli, na szczęście coś ostatnio drgnęło, "na dziko" wyszło mi 83,7 - mogłoby to się utrzymać do piątku! Waga oczywiście świruje, może na trzeźwo biorąc nie ma dużej różnicy między 84,6 a 83,7 ale psychologiczna jest ogromna, bo spadek z oczekiwanego 2 mc 2 kroku spowrotem do 1 jest bolesny. Oczywiście można się mierzyć, ale też nigdy nie wiadomo, czy spadek 1 lub kilku cm to efekt diety czy głębszego wdechu.
Wymyśliłam sobie nową motywację - mogę się zważyć tylko jeżeli poprzedniego dnia przestrzegałam diety bez wpadek. Na razie działa, oby tak dalej, bo w nieprzestrzeganiu diety jestem naprawdę świetna...
Ciuchy mi poprawiają trochę humor, bo nie żebym coś wyrzuciła, ale bardziej się w nie mieszczę. Pod koniec czerwca idę na wesele i strasznie strasznie bym chciała zobaczyć 81!
caradeha
7 czerwca 2013, 11:27A ja tam Ci zazdroszczę wagi hehe:)
austryjaczka1
29 maja 2013, 23:19Super ;) Ważne że widać spadek :)
mirabelaaa
29 maja 2013, 10:52Też miałam taką "motywację", która tak naprawdę mnie zgubiła! Człowiek myśli sobie "dzisiaj podjadłam, wczoraj też, narazie się nie ważę, bo pewnie przytyłam, albo waga stoi w miejscu i jak to zobaczę, to stracę "motywację", jeszcze coś podjem i jutro będę grzeczna!" A jutro co? Psińco :( Mnie pomogło dopiero właśnie to zważenie się po takim czasie nie przestrzegania diety, zdałam sobie sprawę ile przytyłam i jak długo grzeszyłam unikając wagi. Nie waż się codziennie,a raz w tygodniu. Wierz mi, że do koniec czerwca może być nawet 80! :) Powodzenia :)