znowu gdzies odplynelam...znowu zadnych zmian na wadze, kurcze nie wiem co ze mna jest nie tak, ze sie nie moge zmobilizowac, ze nawet jednego dnia nie moge przezyc bez slodyczy, a nawet jak jeden dzien przezyje, to nastepnego nadrabiam, jem impulsywnie, nie mysle co robie....jakbym byla czasami w jakims amoku, czesto mowie sobie, ze na dzis juz koniec jedzenia, ze jest juz wieczor i zadnego wiecej podjadania na noc, a za 15 minut cos zuje, jakbym zapomniala to co przed chwila sobie postanowilam...
chyba trzeba wrocic do spisywania co sie je, codzinny pamietnik spozywczy.....wtedy bede widziec ile zjadlam...kiedys juz prowadzilam takie kalendarze i przestalam bo mnie irytowalo ile tam bylo napisane, a wszystko przez jakies tam podajadanie w ciagu dnia...a kazdy kes trzeba zapisac....i okazuje sie, ze miejsc braknie na tych tabelach
ok, dzis kupuje zeszyt, wracam do spisywania jadlospisu...i do skakania na skakance, wyzwania to fajny pomysl bo czlowiek dazy do jakiego celu (lepiej malego) zbiera punkty, taka troche gra, mobilizujaca :) kto chce dolaczyc zapraszam :) skaczemy od dzis do konca roku 30.000 razy :) to jest jak najbardziej mozliwe :)