Dzisiaj kasza jaglana. Zamieniłam ryż na jaglankę. Udało mi się ją ugotować na sypko (gorącą przelałam zimną wodą. W postaci sypkiej jest zjadliwa ze skromnym dodatkiem w postaci startej surowej marchewki (przeczytałam w necie, że można dodawać marchewkę lub inne warzywa, bo "są obojętne" - w jakim sensie nie jestem pewna, ale wydaje mi się, że chodzi o to, że nie są ani zasadotwórcze, ani kwasotwórcze; jaglanka i brązowy ryż są zasadotwórcze, biały ryz zakwsza organizm).
Odwiedziłam koleżankę. Fajnie było usiąść i pogadać. Fajnie było być z nią. Super, że nie namawiała na czekoladę, którą położyła na stół. Oświadczyłam nie tłumacząc zbyt wiele, że nie chce jeść słodkiego, ona również nie, bo boi się przytycia przy obecnym trybie życia. Czekoladka pozostała nietknięta na stole. Umówiłyśmy się na piątek - mój ostatni dzień wolny od pracy. Ona jeszcze długo będzie na L4: paskudne złamanie kostki.
Spadek wagi od wczoraj 0,2 kg. Wielki sukces po 7 dniach, na półmetku: -3,3 kg. Obecna waga: 81 kg. Do celu pozostało 3 kg. Do zakończenia detoksu pozostało 7 dni. Ma czas, by poszerzyć informacje, jak wyjść z detoksu aby uniknąć efektu jo-jo . Wiem, że wyjście powinno trwać co najmniej tyle dni ile było się na detoksie; nadal jako posiłek ryż/jaglanka, ale z dodatkiem warzyw (gotowanych, surowych); warzywa jako danie (unikać owoców); jogurty naturalne można włączyć do diety; nie jeść smażonych i ciężkostrawnych posiłków... Co dalej? Muszę zrobić sobie listę zaleceń wyjścia z detoksu!
Spacerek już był, ale taki krótki (3-4 km). Teraz idę na rowerek.