Jeszcze miesiąc kursu i będę go miała więcej.
Z dietką po japońsku ("jako tako"), ale waga stoi jak zaklęta. W tej sytuacji to dobrze, bo mogłoby być gorzej, czyli wzrost wagi. Tak szczerze mówiąc, nie chce mi się 100% przestrzegać tego, co mi wolno i niewolno. Jem wszystko, nawet słodycze - tyle, ile mam ochotę i na co mam ochotę. W tej sytuacji dobrze, że nie lubię jedzenia słodkiego, tłustego i w dużej ilości. Dalej jem mimo wszystko bardzo dietetycznie i dzięki temu nie tyję. Może na tym polega to o czym kiedyś marzyłam: by nie skupiać się na jedzeniu, tylko po prostu "jeść z głową".
brugmansja
2 lutego 2015, 21:21Nieprzybieranie na wadze to połowa sukcesu.
kronopio156
1 lutego 2015, 09:02Grunt,że nie rośnie, i że apetyt w cuglach mimo takiego biegu:-) Ale to jest własnie to, jak się robi co sie lubi to i jeść się nie chce a tym bardziej-czasu nie ma:-)
Grubaska.Aneta
31 stycznia 2015, 20:41Powodzonka kochana :)