Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
No i stało sie
10 grudnia 2010
Ewidentnie byłam niegrzeczna Mikołaj nie posłuchał ani modły nad wagą nie pomoły(bo ile może mnie słuchać) i na wadze 1,20 więcej wracam do połowy listopada trudno byle oderwać si e od tego dna i płynąć w górę a tu jeszcze święta . Planowałam wzrost na święta ale nie juz wszystko to dlatego że nie mogę opanować łaknienia wieczorem poprzyjściu z pracy po 19 nie wiem czy dlatego że zimno czy nerwy . Tyle sie u mnie dzieje . W poniedziałek syn mniał wypadek rozbił głowę stracił przytomność był na obserwacji w szpitalu ale na drugi dzień juz go wypisali i trzeba go obserwować w domu a tu jeszcze grudzień i pracy nawał trzeba do końca roku zamknąć księgowość, Pozdrawiam zmykam do papierów.
tara55
16 grudnia 2010, 19:32tylko spokój może nas uratować. Nie daj się stresom. Wszystko ułoży się. Pozdrawiam cieplutko. :-)
Justyna1956
10 grudnia 2010, 07:58wierzyć w Mikołaja, tym bardziej, że złośliwie podrzucił mi słodycze, które pożarłam, modłów zaniechałam już dawno, ale najgorsze, że zaczynam tracić wiarę w siebie, to najbardziej dołujące. Chyba na nasze apetyty ma wypływ, jak słusznie zauważasz i zimno i nerwy. Wczoraj miałam dobre chęci, a jeden telefon, tak mnie z równowagi wyprowadził, że znowu czekoladki poszły w ruch. Oj cieżka nasza dola, ciężka. Ja też tkwię nad papierzyskami, razem będzie nam raxniej. Miłego dnia i spokoju, dobrze, że syn już w domu !