Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Poszłam, poszłam, POSZŁAM!


Jestem z siebie niesamowicie dumna. Po 4 letniej chyba przerwie poszłam dziś na zajęcia grupowe. I przypomniało mi się jakie to fajne i motywujące. W prawdzie zrozumiałam podczas zajęć tylko dwa słowa "czekajcie" i "powoli" ;), ale przecież wystarczy obserwować. 

Pierwszy raz byłam na zajęciach ze sztangą i bardzo mi się podobało, i chociaż czułam palenie w mięśniach, a jutro będę miała nieziemski zakwas to muszę przyznać, że dałam radę. 

Zdecydowanie wolę fitness niż cardio na siłowni, ale muszę przyznać, że ostatnio się zaktywizowałam - wczoraj mimo, że obżarłam się strasznie ruszyłam tyłek i mimo dużego dyskomfortu udało się wyjść na zero jeśli chodzi o kalorie, co mnie cieszy. Do pracy się przyzwyczajam, chociaż jest stresująco.

Czeka mnie najprawdopodobniej podróż do Kenii lub RPA, zobaczymy gdzie, ale w sumie wolałabym chyba Kenię :D Grunt to kontynuować aktywność i nie żreć jak prosię.

  • Berchen

    Berchen

    12 lipca 2019, 06:32

    znam to wspaniale uczucie zadowolenia, gratuluje (niestety ja je czulam dawno temu a teraz odpuscilam) Gratuluje!

    • Magdzior1985

      Magdzior1985

      12 lipca 2019, 09:48

      Czemu odpuściłaś? Jesli mozesz to nie odpuszczaj, ja odpuscilam bo bywam leniem :D

    • Berchen

      Berchen

      12 lipca 2019, 17:56

      a bo mialam silny krwotok w glowie, zatamowano w szpitalu i utrata krwi dosyc duza spowodowala ze bylam za slaby by dalej chodzic, trwalo dosyc dlugo ponad trzy miesiace az doszlam do siebie i oczywiscie wypadlam z "rytmu", tu w De jest tak ze musialam mimo to placic abo na fitness, bylam zla i wymowilam, bo wychodzilo mi drogo - 60 euro w miesiacu. Potem po prostu ciezko do tego wrocic, stres , zmiana pracy i godzin pracy - wracalam "uchodzona" okolo 18stej, wiec nie myslalam juz o ruchu.

    • Magdzior1985

      Magdzior1985

      13 lipca 2019, 10:08

      Rozumiem, ja w Warszawie mialam swoje kluby i ulubionych instruktorów, chodziłam bardzo często na zajęcia 4/5 x w tygodniu nawet 7h. Jak sie przeprowadzilam do CH to niestety tylko jeden klub. Instruktorzy mi nie przypadki do gustu i przestalam chodzic, cwiczylam w domu, a na silowni glownie kardio. Teraz po zmianie miasta poszłam w nowe miejsce i okazuje się ze wlasnie sztangi byly bardzo fajne, tylko, ze w tym klubie jest troche malo zajec grupowych. Bardzo polecam powrot do ruchu, wiem ze trudno, ale warto.

  • mamcihanci

    mamcihanci

    11 lipca 2019, 23:36

    Jasne że tak grunt to się ruszać pozdrawiam i powodzenia

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.