W końcu zaczęłam działać. Przestałam sobie tylko obiecywać i dzisiaj weszłam na orbitreka. Ćwiczyłam 45min. Jechałam dość spokojnym tempem, żeby nie powiedzieć spacerowym :) Jakoś strasznie się nie zmęczyłam, ale trochę dało mi w kość. Normalnie jestem z siebie dumna. Dlaczego w końcu ruszyłam tyłek? Wczoraj jak zobaczyłam moje nogi, a raczej uda, to w oczy mi się rzucił straszny cellulit. Nie znam się na tym, nie wiem, które to stadium, ale wyglądało niefajnie. Poza tym tłuszczyk z brzucha muszę zrzucić, a samo hula hop na pewno nie wystarczy. Tak więc dzisiaj pełna motywacji wkroczyłam na orbitreka i planuję robić takie sesje co drugi dzień. I codziennie oczywiście hula hop przez pół godziny, dzisiaj wieczorkiem jeszcze pokręcę. Obym nie straciła zapału! Musiałabym tylko poszukać jakieś skocznej muzyczki do ćwiczeń. A Wy macie jakieś ulubione kawałki, przy których ćwiczycie? :)
Co do wagi to po okresie magicznie spadła do 75,4 kg. Jestem zmobilizowana, aby do Gwiazdki zobaczyć 6 z przodu. Musi się udać! Chciałabym się jakoś ładnie ubrać i pokazać rodzinie, a nie zakładać jakiś worek na siebie.
lelilath
16 listopada 2012, 09:48Brawo kochana! O to chodzi. Powoli, we własnym tempie ale trzeba zabrać się za ćwiczenie. Z każdym dniem będzie lepiej! Jak się postarasz tak jak teraz to na Święta dostaniesz tą 6 od samej siebie w prezencie :D Powodzenia!