mimo wielkich chęci, przez ostatnie dni nie mogłam ćwiczyć gdyż jestem przeziębiona i moja jedyna aktywność polega na przejściu do toalety i kuchni. :( mam nadzieję że nie załatwiło mnie to bieganie, bo w łodzi jest dość zimno a mój organizm chyba nie do końca uodporniony na mróz :/ ale zaraz po chorobie biorę się za ćwiczonka :)
choroba nie przerwała mojej diety, dalej kurczę żołądek :) czuję że coraz mniej potrzebuje do szczęścia czyli najedzenia, jest to bardzo miłe. ochota na słodycze przeszła mi całkowicie czyli Hura, Hura, oby tylko szybko nie wróciła, wiem że jak raz się dorwę to będzie koniec dlatego od początku diety sklepy i cukiernie omijam szerokim łukiem. :D
czwartek:
śniadanie: grahamka (ok 60g) z odrobina żółtego sera, pomidorem, szczypiorem
obiad: miseczka zupy kalafiorowej z ziemiankami
podwieczorek: serek wiejski z odrobina miodu
kolacja: kromka z pasta jajeczną
piątek:
śniadanie: mała miseczka zupy mlecznej, kromka z masłem
obiad: zupa kalafiorowa z ziemiankami, pół naleśnika z serem
podwieczorek: pół szklanki pepsi
kolacja: jedna kromka z masłem
Siły dziewczyny! :))
figura marzenie:
taka ogromna ochota na borówki i truskawki :(
malawielkadama
28 listopada 2013, 16:274 kg w 10 dni!? z jednej strony zazdroszczę, ale z drugiej uważam, że jesz nieco za mało... musisz być ostrożna, efekt jojo nie zna litości :-)