Po drugim tygodniu waga uplasowała się na 119,80 kg.
To o 2,30kg mniej niż tydzień temu (122,10kg) i o 7,40kg mniej od początku diety.
Właściwie tyle mam do powiedzenia :)
Aaaa. I, zgodnie z moją dietą, w ubiegły wtorek miałem "jeans day", "fat day" czy jak to tam nazwać - mogłem wpierdzielić 2000 kalorii :) To było święto - cała czekolada z orzechami, 200g ptysiowych pałeczek z cukrem + normalne żarcie - kurde, ruszać się nie mogłem. Kolejny "jeans day" planuję na czwartek lub piątek :)
Jeśli chodzi o głód, to paradoksalnie nie jest tak źle, szczególnie jeśli "coś robię". Stałem się bardzo pomocnym człowiekiem - a to z sąsiadem montuję płot, a to kumplowi szlifuję ścianę i maluję tablicóweczką... :) W tym tygodniu mam w planie pojechać na działkę i posprzątać w "garażu" (kurwidołku budowlanym) + zamontować do końca płyty wzmacniające na podłodze. Zawsze kilka kalorii mniej.
iesz4
22 marca 2018, 21:40I co dalej? Walcz!!!
fitnessmania
21 marca 2017, 13:19Udało mi się w końcu schudnąć parę kg ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, wpiszcie w google - jak pozbyć się tłuszczu sposób xxally
Lukaszowaty
26 września 2016, 15:28Tynki niekoniecznie, ale gładzie już praktykowałem (btw: jestem programistą, nie budowlańcem, ale prace fizyczne... spalają kalorie ;) )
mudid
26 września 2016, 16:43a prace ogrodowe to trening jak na siłowni ;)
Lukaszowaty
26 września 2016, 21:04Jeszcze pełnoprawnego ogrodu nie mam, żeby przeprowadzać w nim prace ogrodowe, ale z kosiarką trochę pobiegać trzeba. Mimo wymiany kosiarki na najszerszą możliwą szerokość koszenia i tak muszę przetuptać przeszło 2 kilometry :)
E-milka84
26 września 2016, 14:19tynki w mieszkaniu też położysz ? ;) Świetny wynik ;) trzymam kciuki za Ciebie ;)