Po raz kolejny w życiu osiągnęłam wagę ogromną, największą i niezaprzeczalnie paskudną. W zeszłym roku w grudniu ważyłam prawie 10 kg mniej! Co się ze mną stało? Gdzie ja miałam mózg? Waga tym razem jest duża, bo @. Ale koniec usprawiedliwień. Ważę tyle ostatni raz. Ostatni raz w całym życiu, z wyjątkiem ewentualnej ciąży.
W poniedziałek już będę bezpieczna w Łodzi, ukryta od pokus, wystawiona na kojące działanie parku w mojej okolicy. Działanie również pobudzające do przyjemnego zajęcia, jakim jest bieganie :)
Wczoraj odniosłam już maleńki sukces. Nie zjadłam słodyczy. Może dlatego, że nic nie było w domu? Może dlatego, że nie miałam czasu? A może nie chciałam, tak po prostu? Sama nie wiem. Wiem natomiast, że wyglądam okropnie i mam tego dość. Czas spojrzeć prawdzie w oczy i działać, jak za starych dobrych czasów.
Teraz znikam, pojadę do lasu szukać ostatnich w tym roku grzybów.
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
annna1978
28 września 2013, 15:03taki szok czasem daje niezłego kopa - nie będziemy już grubsze niż teraz.amen:)
updown
28 września 2013, 12:14No no jestem dumna;) Dobrze, ze się nie poddajesz, tylko chcesz tych 10 kg pokonać:) Najwazniejsze to pogodzić sie ze stanem rzeczy i brnąć do zmian;) Biegaj biegaj , bo to sama przyjemność! Tylko o bezpiecznych porach i w bezpiecznych miejscach! Drżę na myśl o zgwałconej biegaczce na Ursynowie! Noo i życzę więcej takich dni bez słodyczy;) Ja właśnie się pakuję i mam mieszane uczucia...dla mojego ciała to może dobrze, że wracam na studia, ale już dla ducha gorzej:( Ciumki:*