Kilka przemyśleń będzie. Pierwsze- na Vitalii jest mnóstwo wspaniałych dziewczyn, które swoim optymizmem potrafią zarazić niejednego. Czytam ich wpisy i motywuję się do działania. Ciekawe, że czyjeś "wypociny" (oczywiście nikogo nie obrażając;) ) potrafią dać drugiemu zapas energii. Zaglądasz do kogoś, widzisz, że ma takie same problemy jak Ty, a daje sobie radę i myślisz "Kurczę, to nie takie trudne, ja też tak potrafię". Wyłączasz komputer i po prostu działasz. Dziękuję ludziom za ich szczerość, która pozytywnie ładuje akumulatory. Oby Was było więcej!
Przemyślenie nr2- jest zupełnym przeciwieństwem powyższego. Jest tutaj też ogrom dziewczyn, które same się proszą, by popaść w anoreksję, zemdleć z niedojedzenia, albo po prostu stać się wieszakiem na ubrania. Nie rozumiem tego, że przy wzroście 170cm, ktoś chce ważyć poniżej 50 kg. Moja pierwsza myśl-to tak się da? Jak widać da się, skoro ktoś dąży do tego celu, musi być realny. Cóż, albo i nie, patrząc na to, jakie ideały niektórzy tu mają. Każda chciałaby być szczupła, ale jest różnica, między szczupłą, a chudą. I jak widzę na forum "chude zdjęcie", a pod nim podpis-ile jeszcze schudnąć? to mnie krew zalewa. To samo, gdy dziewczyna chwali się swoją cudowną przemianą, różnicą niesamowitą, patrzymy na zdjęcie, a ona przed odchudzaniem wyglądała lepiej. Boję się pomyśleć, co taka osoba sądzi o tych, którzy naprawdę powinni zrzucić kilka kg. Może powinnam zacząć wstydzić się swojej figury na plaży, bo jestem chodzącym wielorybem? Tak, czy owak-ja dalej dążę do celu, tylko żal mi, że coraz ciężej tu trafić, na zdrowe podejście do diety, które ten portal miał promować.
Teraz o mnie. Jestem szczęśliwa, jak jeszcze nigdy dotąd. Widziałam już na swojej wadze 67 kg z groszami. Wiem, że to był wynik choroby, ale to i tak nie zmienia faktu, że powyżej 69 już dawno nie było. Kiedyś to było nie do pomyślenia. Pamiętam, gdy cieszyłam się jak głupia, widząc magiczne 69,6, które żegnało moją 7 z przodu. Teraz powolutku, za to systematycznie lecą tylne cyferki. Najbardziej cieszy to, że zaczęłam widzieć różnicę zarówno w lustrze, jak i po ubraniach. Cm też mówi, co nieco, jednak jeszcze się nie zachwycam. Wyniki co prawda lecą, ale ciągle mnie nie zachwycają.
Wczoraj zaczęłam kolejną sesję pt. "Nie jem słodyczy". Do 30czerwca. Może nie spowoduje to nagłego postępu, jednak na pewno nie zaszkodzi. Ostatnio za bardzo popłynęłam w słodkim obżarstwie. Poza tym wakacje coraz bliżej, chrzciny coraz bliżej, a biegnę tempem żółwia.
Do ćwiczeń ciężko mi się zmobilizować. Nadal biegam, jakieś 2 razy w tyg, zależnie od chęci 4,5 lub 6 km, co odpowiada jakimś 30-40 minutom. Powinnam jeszcze za dwa razy dołożyć i rozbić to na regularne odstępy. Na szczęście po każdym biegu dywanowa seria na brzuch, więc wyciskam się wtedy do maksimum
Nadchodzi sesja, wielkimi krokami. Dlatego próbuję się uczyć, nie leniuchować, bo wiem, że tylko ciężką pracą dojdę do upragnionego celu. Analogicznie, jak i z odchudzaniem, więc powinnam już mieć w świadomości, do jakich efektów moje zachowanie doprowadzi.
Życzę Wam powodzenia, bo nadchodzą wakacje (choć teraz tego za oknem nie widać). Może warto wykorzystać brzydką pogodę, na odpowiednie przygotowania do tej pięknej? Zadbać o siebie, nie tylko ćwiczeniami, ale i odpowiednią pielęgnacją swojego ciała, tak, by później już pokazywać tylko efekty?
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
updown
18 maja 2012, 21:17:) Teoretycznie mnie już tutaj nie ma, ale akurat sobie zagladnełam i jestem z Ciebie dumna!:) o tak temat , ktory poruszylas byl jednym z powodow odejscia. Vitalia w pewnym momencie doprowadzala mnie tylk do irytacji. Jak 40 kilogramowe 15latki uzalaja sie nad swoim wielorybim cialem..to co ja mam powiedziec? Zabić się? Koszmar... No ale btw widzę , że ladnie Ci idzie:) Bardzo sie ciesze, nie ma lepszego uczucia od chudniecia:D Ja wlasnie jestem po wizycie u dietetyka..w koncu postanowilam konkretnie sie soba zajac. Narazie czekam na dietę, która mi przesle, a pki co zalecil mi czego nie jesc i przez pare ostatnich dni waga momentalnie ruszyla:) Jak widac, w moim przypadku potrzebna jest profesjonalna pomoc:) Ale koncze o mnie:) POWODZENIA!!!:*
annna1978
17 maja 2012, 11:50fajnie, że doceniłaś nas,-czyli "normalne dziewczyny" , to prawda potrafią one wspierać i dawać kopa. Jest to bardzo fajna część naszego życia choc tylko komputerowa - cieszę się, że jesteśmy znajomymi z vitalii:) ps: gratuluję wyników:)
xPenelopee
17 maja 2012, 08:43Spodobał mi się twój twój wpis! oh strasznie! sama prawda! i totally agree with you!