wracaj cholero!
Powoli dochodze do siebie fizycznie. Psychicznie czeka mnie jeszcze jedna batalia - jutro mam biopsje. A potem kilka tygodni czekania na wyniki czy trzeba bedzie wyciac prawy jajnik czy nie.
Moge powoli sie zabrac za cwiczenia. Powoli. Max 30 min na raz, max 4 razy w tygodniu. Wydrukowalam sobie kilka zdjec Jillian i jej podobnych coby mnie motywowaly. I Kilimandzaro sobie wydrukowalam. Planuje na to wlezc na 32 urodziny. Zostal mi rok. Trza sie zebrac do kupy i zdobyc kondycje, odzyskac zdrowie. Powoli, byle naprzod.
Tylko ta niepewnosc mnie dobija. Pewnie nie jest to nic powaznego, ale gdzies w glowie w tle sie caly czas kolacze mysl, ze to moze byc rak. Ale, kurde bele, na Kili wleze, chocby i po chemii! Zlego w koncu szlag nie trafia...
Mam nadzieje dziewczeta ze u Was lepiej...
Pozdrawiam z cieknacego Luksemburga :)
Kamila112
26 kwietnia 2012, 13:04Życzę zdrowia i dobrych wyników