Ależ mi źle, ależ nieznośnie, samotność, znudzenie, poirytowanie, zdemotywowanie. Nic ująć, a wiele jeszcze dodać. Tyle w temacie.
A teraz siedzę i śmieję się z siebie. Jesień jest straszna, to doskonały czas na tycie, do grudnia jeszcze walczyłam ze sobą? Ale grudzień? Haha, tak, dużo przytyłam, no nic, żyję dalej. Postanowienie było takie: 10 września zobaczyć 55kg,oczywiście przegapiłam tą datę, ale 17. września zobaczyłam równe 55kg! Tylko, że w grudniu przytyłam do prawie 63kg :( Trochę już waga mi spadła od początku roku, więc nie jest źle! Gdybym jeszcze ćwiczyła? Wooow, to by było!
Nadal moim upragnionym celem są 52kg... Ach, może kiedyś,ale ile to wysiłku?A ja taka leniwa. Motywacja obecnie na poziomie 10%. Tragedia. Co mogłoby mnie zmotywować? Fotki idealnych ciał, zdrowej żywności, itp.to już nie działa. Jednym z bodźców bywa hasło BASEN albo przeglądanie się w lustrze bez ubrań, woow, płakać się chce. Teraz to chciałabym do 10 marca zobaczyć 55kg. To nie jest trudne, przecież jeszcze niedawno tyle ważyłam.
działaj.
screwdriver
13 stycznia 2016, 23:11Ej, dasz radę spokojnie tylko nie pękaj :> Zdrowe życie jest fajne, więc lenistwo nie ma tu nic do rzeczy :)
tikaa
13 stycznia 2016, 22:11Leń chyba w każdym z nas siedzi :) ale warto chociaż próbować go wykopać z naszego życia :) minimanie po troszeczku :) Powodzenia
BeYou86
13 stycznia 2016, 20:59U mnie też dziś smetnie. Podziwiam za 55 kg. jesli je kiedys juz zdobylas, to bedzie tak i teraz. powodzenia!