Mozna powiedziec, ze od 2 tygodni chodze na silownie (ja?!) Opuscilam ja jakies 3-4 lata temau kiedy zaczela mnie nudzic, a bardziej dostepne staly sie zajecia yogi, zumby, aerotone etc.. Teraz na wszystko musialabym czekac (za wczesnie koncze prace).
ALE SIE ZMOTYWOWALAM !! poszlam raz, bo juz MUSIALAM i nagle okazalo sie, ze dalam rade wycisnac 50min cardio i tak mnie to ucieszylo.. dobra motywacja.
To juz za 10 dni, za 10 dni lece do stanow na 6 tygodni... stres? TAK stres, ze przytyje ! Nie chce marnowac czasu na gotowanie, nie wiem jak bedzie tam w kuchni.. i wogole cala ta wycieczka to jedna wielka niewiadoma, niby wszystko zalatwione, ale tak na odleglosc...
Zalozylam sie z kolega z pracy, ze schudne on twierdzi ze napewno przytyje. OK moge raz zjesc jakiegos fast fooda, ale obiecuje sobie ze przez 6 tyg bede miala czas dla siebie (nie bede musiala myslec o chlopaku, czy o tym co wezme do pracy), wiec sie wezme !
Zobaczymy co z tego wyjdzie, mam dwie motywacje, wygrac zaklad i wrocic ladniejsza po 6tyg rozlaki z BF ;)