Nie mam siły. Naprawdę nie mam siły. Jedyne efekty, to zwiększona siła i wytzrymałość, ale poza tym...
Najpierw może opiszę swoją historię:
Długo ćwiczyłam karate, jednocześnie rosłam, więc jadłam wtedy źle i dużo (np na kolację potrafiłam zjeść 6 kromek białego chleba z szynką). Gdy przestałam trenować (miałam jakieś 12 lat) trudno mi było się odzwyczaić ale nei przytyłam jakoś spektakularnie. Jedyną moją aktywnością był basen 1x w tyg. Rok później moje ciało przestało mi się podobać. Ważyłam wtedy jakieś 62 kg, przy wzroście 158 (dodam, ze zawsze byłam dość umięśniona i tej wagi po mnie az tak bardzo nie widać). Zaczęłam odżywiać się lepiej i ćwiczyć z Chodakowską. Tymi ćwiczeniami nabawiłąm się kontuzji kolana, co wykluczyło mnie na 1,5 roku z ćwiczeń. Dalej jadłam zdrowo, ale waga zamiast spadać, rosła. W początku 2014 zrobiłam badania z krwi, endo orzekł, ze wyniki są dobre. We wrześniu 2014 poszłam do dietetyczki, ustaliła mi ona dietę na 1700kcal, niestety, przytyłam na niej 2kg w ciągu 1,5 miesiąca, więc przestałam. (nie, z obwodów nic nie zeszło-jest więcej!).
Aż w końcu wyleczyłam kolano i zaczęłam ćwiczyć. (teraz mam 15lat) Cały luty to basen, nawet 5x w tygodniu. Marzec to basen 2x w tygodniu, rowerek 2x w tygodniiu i 45min z Mel B 2x w tygodniu. Dieta taka jak teraz. Efektów żadnych. W kwietniu zaczełam chodzić na siłownię i biegać i do teraz moja aktywność przedstawia się: 2x w tyg 1,5h siłowni, 2x w tyg 10km biegu, 1x w tyg basen (45 min, ok 1km), i 1x w tyg rower (40km). Oprócz tego dziennie chodzę ok 5km.
Mój przykładowy jadłopspis to:
Śniadanie:
Płatki owsiane | 117 | 30 | 5.07 | 2.07 | 19.88 | |
Kasza manna (ugotowana) | 70 | 80 | 1.6 | 0 | 15.2 | |
Mleko 3,2% tłuszczu | 92 | 150 | 4.73 | 4.8 | 7.2 | |
Banan | 107 | 120 | 1.2 | 0.36 | 26.4 | |
Podsumowanie: | 386 | 380 g | 12.59 g | 7.23 g | 68.68 g |
II śnaidanie: 2 kromki chleba razowego z wędliną, marchew (100g) jabłko (150g) - około 300 kcal
Obiad:
Pierś z kurczaka bez skóry | 165 | 150 | 34.5 | 1.5 | 0 | |
Szpinak | 23 | 100 | 2.86 | 0.39 | 3.63 | |
Por | 24 | 40 | 0.6 | 0.12 | 5.66 | |
Kasza bulgur | 103 | 30 | 3.71 | 0.39 | 22.77 | |
Podsumowanie: | 315 | 320 g | 41.67 g | 2.4 g | 32.06 g |
Podwieczorek: 1 kromka chleba razowego z serem białym, duży pomidor (ok 150 kcal)
Kolacja: 200g serka wiejskiego/400g kefiru/ 3 jajka/ 200 g jogurtu/ fritatta z 1 jajka i małej puszki tuńczyka + jakaś kromka chleba(generalnie ok 200-300 kcal)
razem wychodzi ok 1500kcal (+jakieś 100 kcal ze słodyczy)
Na śniadania jem też różne inne owsianki, omlety, kaszę jaglaną, owsianą, jajecznice, zapiekanki owocowe, razowe pancakes itp. Na obiady kasza/ryż+kurczak/indyk/ryba+ warzywa, czasem zupy (nie przepadam, wolę zjeść mięso i warzywa bez tej zalewy). Nie jem sałat, bo nie lubię, wolę zjeść warzywa. Dziennie wliczam tez 100kcal na słodycze, bo wiem z doświadczenia ze całkiem nie zrezygnuję i wolę te 100kcal niż sie potem rzucac jak dzika. Piję bardzo mało (ok 1l). Kiedyś piłam ok 2,5 l herbat i wody dziennie, czulam się dobrze, ale mój tata wymyślił, że pewnie nie mogę schudnąć dlatego, że za dużo piję (taa, jasne, ale przecież moje zdanie to gówno). Teraz ciągle chce mi się pić ale mam nie pić, cóż.
Na pewno napiszecie, że jem za mało, jak na tą aktywność. Wiem. Chciałabym więcej, naprawdę
I teraz tu jest pies pogrzebany- mianowicie moja mama (kobieta dość szczupła i wysportowana) bardzo mnie wspiera w odchudzaniu. Aż za bardzo. Ciągle mówi, że nie powinnam jeść owsianek, kasz i omletów na śniadanie. Że kanapki lepsze, bo te kasze to tylko zapychają mi żołądek. Że mam nie jeść ziemniaków. Że jem za mało zup (naprawdę nie pociąga mnie ta woda, plus to, ze nie najadam się czując się pełna jednocześnie). Ze po co TYLE tej kaszy do obiadu (1/3 woreczka, naprawdę, w kij kaszy). Mówię jej, że muszę jesc węglowodany, bo rosnę. Że węglowodany to nie zło wcielone tylko paliwo... I wszystko byłoby OK gdybym chudła. Tylko że efektów nie ma. Naprawdę, żadnych efektów. Ani waga, ani cm.
Więc, mam dwa pytania:
1. Jak przekonać mamę do węgli (głownie do moich śniadań)?
2. Jak schudnąć, bo to naprawdę staje się już męczące, to całe staranie się i brak efektów?