Życie jest piękne, ten rok będzie dobry, schudłam 6 kilogramów i jest weekend.
Taborety mi nie straszne, aczkolwiek największy z nich nie mówi mi nawet dzień dobry. Ot kultura, prosto z chlewika. Ale jakby dobrze się zastanowić i przyjrzeć, to on i jego aparycja pod takiego przechodzonego, w gie ubabranego knura podchodzą. Ale nie będę nienawiścią buchała niczym smok wawelski, bo coraz mniej podobna do smoka jestem J teraz będę łabędziem. Z jeziora, nie brzydkim kaczątkiem, co by niedomówień nie było.
Głupawka mnie dopadła, bo moja podszafkowa zmora minęła to potworne 85. To 85 które ostatnie tygodnie wybijało rytm w mojej głowie. Ten rytm był do słów „nie uda ci się, nie uda, będą grube dupsko i uda, o brzuchu nie wspominając fałdami twój obraz dopinając”. Taka mała rzecz a cieszy.
Ot głupawka wszechogarniająca.
Mam nadzieję tylko że nie jest to jednorazowy wyskok podszafkowej, a potem znowu postój, tylko teraz będzie jak u Tuwima, najpierw jak żółw ociężale ruszyła maszyna po szynach ospale, a później stuk puk, stuk puk, a dokąd tak gna… J
Miłego weekendu.
angelisia69
9 stycznia 2016, 04:44hehe wszystko mozna przyjac z humorem ;-) mam nadzieje ze lokomotywa ruszy jak Pendolino :P
Lachesis
9 stycznia 2016, 07:25Miło by było gdyby było jak piszesz, ale zadowolę się nawet parowozem ;-) Byleby tylko na stacjach nie stał :-)