Między szczęściem, a smutkiem biegnie lina rozdzielająca dwa uczucia. Lina bez początku i końca wyginająca się na każdą stronę. Cienka i nietrwała, jednak nie do przecięcia. Stoimy na niej próbując iść na przód. Niezdarnie stawiamy kroki kołysząc się na prawo i lewo. Czasami nadepniemy na szczęście, trzymając się smutku. Czasami staniemy na smutku, zahaczając o szczęście. Czasami spadniemy, tracąc linę pod nogami. A spaść w tą gorszą stronę boi się każdy.
Czuliście kiedyś, że spadacie i tracicie linę pod nogami? Mam nadzieję, że nie. Mam też nadzieję, że nigdy tego nie doświadczycie. Ja doświadczyłam. I to przez jedzenie..
Spadałam. Byłam po tej ciemniejszej stronie, na dodatek skierowana głową w dół. Leciałam wolno obijając się o własną marną codzienność. Dzień za dniem budziłam się z nowymi siniakami, które sama sobie zadawałam. Nie cieszyło mnie nic. Muzyka mogła nie istnieć, podobnie jak i ludzie, którzy ze swoimi wszystkimi emocjami, stali się dla mnie tak bardzo nijacy. Zielona trawa była szara, a niebieskie niebo czarne. W końcu lecąc głową w dół nikt nie spodziewa się pastelowych kolorów.
Wszystko jest beznadziejne, ja jestem beznadziejna, świat jest beznadziejny, życie jest beznadziejne.Kiedyś było inaczej. Dlaczego więc teraz jest jak jest? Pytałam sama siebie, a wypowiadane słowa spadały szybciej niż ja. Nikt nigdy nie powinien tak się czuć, a paskudna depresja dopada wiele osób. Każdy jest inny i ilu ludzi, tyle historii, a ile historii, tyle czynników ją wywołujących. I nawet jeśli pewnie stąpasz po swojej linie, nie znaczy, że tak już będzie zawsze. Przykro mi, ale to prawda. Los jest kruchy, a życie nieprzewidywalne. Nawet w tej sekundzie wali się na głowę wielu osobom, które po jakimś czasie dojdą do wniosku, a może już doszły i stwierdziły, że:
NIC DOBREGO JUŻ ICH NIE SPOTKA.
To taka granica smutku, w której zamiast drogi jest przepaść. Z rozpaczy wpada się w chłodną obojętność, a ta obojętność jest milion razy gorsza od łez.
A to nieprawda! Każdy, bez wyjątku, ma zdolność tworzenia własnej rzeczywistości i na dnie przepaści nie musi na niego czekać twarda ziemia. Czasami wystarczy odwrócić głowę i zmienić punkt widzenia. Wymaga to bardzo dużego wysiłku lub po prostu czasu, ale warto poczekać i spróbować. Lecąc w dół, w górze jest światło. Kierując oczy w jego stronę, można zobaczyć błękitne niebo, a widok jest zawsze przyjemny. Gdy raz je zobaczymy, będziemy chcieli spoglądać na nie częściej. Może nawet wyciągniemy ręce i kilka razy chwycimy się różnych cegiełek. Możemy łapać się chwil, wspomnień, słów, pasji i innych dłoni. Na początku będziemy chwytać i puszczać. Trzymać się i odpychać. Wspinać się i znowu spadać. W końcu zobaczymy dno, ale nasze starania zamortyzują upadek i wybudują schody, windę, czy też trampolinę, po których wejdziemy, wjedziemy, odbijemy się i zawsze poszybujemy do góry. Znowu staniemy na swojej linie, spojrzymy w dół i dojdziemy do wniosku, że już nigdy więcej nie chcemy spadać. Kto był na dole, dwa razy bardziej doceni widok z góry i kurczowo będzie trzymał się wszystkiego co cenne i trwałe.
W naszym życiu szczęście nadal będzie przeplatać się ze smutkiem, a przez smutek będzie przebijało szczęście. To są dwa przeciwieństwa, które gryzą się, odpychają, a nieustannie chodzą za nami w parze. I dopóki dowolnie będziemy przesuwać ich granice, to wszystko będzie w porządku.
,,Często wystarczy sekunda, żeby całe życie człowieka przewróciło się do góry nogami"