W dwa dni po moim ostatnim wpisie- zdarzyla sie tragiczniejsza "powtorka" podrozy do przepieknego miejsca w Stanach...Pogrzeb, i wszytsko, co z nim zwiazane...Nie bede do tego wracala...Biore sie w kraby i jakos- doganiam zycie, bo wciaz w peletonie zywych biegne po tej Ziemi...
W Prac zmenilam dzial, i jestem na powrot- z Pacjentami. Zbieglo sie to w czasie z utrata Bliskiej Osoby, i myslalam, ze nie udzwigne tego widoku Choryuch...Czas- jednak- ma swoj magiczny wplyw- i juz ukojona- odkrywam piekne strony bycia blizej Chorych...
W.- to mlody czlowiek na tyle mlody, zeby skojarzyl mi sie z Synem, stad tez moja uwaga- katem oka sprzatczki- czesto spoczywala na Nim. William (nazwijmy Go tak), tez zerkal na mnie spod nisko opuszczonych powiek ( niesmialosc czlowieka po przezyciach?).W koncu- zapytal sie, czy nie mam jakis dwoch dolcow, bo on chetnie by kupil sobie jakis napoj w maszynie...Nie mialam, ale obiecalam, ze nastepnego dnia- przywioze Mu ten napoj, o ktory prosil.No i tak- rozpoczela sie nasza znajomosc...Po jednej probie rozmowy- wiedzialam juz , ze swiat Wiliama nie nalezy juz do naszego, tylko nie wiedzialam - dlaczego? Od jakiegos czasu Wilaim utracil spora czesc wladzy umyslowej- zachowujac wciaz pelnie wladzy fizycznej. Po kolejnej probce rozmowy - odkrywam w Wiliamie - ogromny potencjal analityczny! Kim On mogl byc "przed" utrata zmyslow? Ta utrata zmyslow, nie byla z reszta- calkowita...Wciaz rozumial , co do Niego sie mowilo, wykonywal zadawane Mu polecenia, czytywal gazety...tylko juz nie tak jak my- odbieral rzeczywistosc...Ciagle cos po mruczal pod nosem...Ciagla - oblokancza analiza kazdego wypowiedzianego przez siebie i innych- zdania...Zzylam sie z Nim na jakis sposob, wiec, gdy mnie widzial- zaraz mnie pytal o swoj ulubiony napoj, i jak w umowie stalo- po obiedzie- otrzymywal tenze, a potem...slodko zapadal w sen poobiedniej siesty.. Ktoregos dnia, tuz po przyjsciu na oddzial , widze, ze zrobilo sie niejakie zamieszanie, bo Wiliam tracil cierpliwosc i omalze - nie wezwano ochrony do jego obezwladnienia. Nagle, po chwili Wiliam mnie rozpoznaje, i pyta sie juz spokoniej: czy mam cos dla Niego? Odpowiadam, ze mam, i zawracam Go do pokoju, czule Go obejmujac, czujac jakbym odprowadzala swojego Syna ...On staje sie poslusznym mojemu poleceniu, i uszczesliwiony- kladzie sie na luzko w oczekiwaniu na obiecany napoj...Tylko tyle, a juz jak zmienilo to napieta sytuacje..Wszyscy szczesliwi, a ja szybko usuwam sie na swoje miejsce, bo przeciez toalety na mnie czekaja, i nie mam ,co sie ociagac, nikt ich za mnie nie popsprzata.
Dwa dni pozniej, opowiadam o Wiliamie - mojej corce...Niech wie, ze sa ludzie, ktorzy cierpia, choc sa mlodzi...Ta, wzruszona- wyszukuje dwie maskotki ze swojej niezliczonej kolekcji- i prosi , bym obdarowala nimi Wiliama. Ucieszylam sie na to, choc nie bylam taka pewna, ze Wiliama to ucieszy, bo inna sprawa jest napoj, ktory gasi ludzkie pragnienie, a inna maskotki-szczegolnie dla mlodego meszczyzny! Po przybyciu na oddzial- biegne do Wiliama i wreczam Mu te, a On z taka czuloscia przykleja sie do nich, ze lzy wiruja mi w oczach...Potem byl napoj, a potem...patrze- a Wiliama nie ma, bo Go wypisano do domu...Przeoczylam ten moment, ale- zaraz - radosc wypelnila moje serce, ze przeciez wlasnie tego On chcial!
Do moich obowiazkow nalezy posprzatanie pokoju , gdy Pacjent zostaje wypisany ze szpitala...W szafce po Wiliamie- odnajduje bransoletke plastikowa z Jego pelnym imieniem i nazwiskiem oraz data urodzenia...Zapamietuje Jego dane i w pare godzin pozniej, w domowym zaciszu- "googluje" te dane na internecie ( nie podkablujcie mnie prosze!!!) i z wrazenia krzycze po meza, by zobaczyl, kto byl "moim" Pacjentem! On tez byl pod wrazeniem tego odkrycia! To byl (niegdys) wysoko rankingowo ustawiony szchista, ktorego trudno bylo pobic...Kariere mial tak intensywnie zajeta turniejami, ze az trudno uwierzyc, ze juz wtedy- w tak mlodym wieku- mogl tak wysoko zajsc...A jednak, zdarza sie wsrod szachistow, ze zyja tylko gra i analizowaniem kazdego ruchu na szachownicy, ze nie widza swiata poza nim...I cos sie wypala w intensywnosci parcy ich mozgow, i moze sie to wlasnie skonczyc jak u Wiliama...
Teraz Wiliam ma duzo czasu by czuc smak ulubionych napojow i dan...szkoda, ze taka za to cene zaplacil.
No i znowu nic o diecie...ech, o tym poczytacie w innych pamietnikach, bo u mnie zadnych sukcesow nie zanotowalam.
Berchen
10 lipca 2018, 10:08pieknie to opisalas, samo zycie, pozdrawiam.
fitnessmania
3 kwietnia 2017, 12:13Dziewczyny w odchudzaniu najważniejsza jest motywacja, ja np oglądam codziennie zdjęcia przed i po odchudzaniu, to mi daje niezłego powera, wam też to radzę, wpiszcie sobie w google - odchudzanie przed i po by Sasetka
fitnessmania
18 marca 2017, 19:13Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - ranking środków odchudzających xxally
anakow
5 września 2015, 22:47Moja kochana Krysia.. Pozdrawiam Cię gorąco.