Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Wczoraj
16 czerwca 2009
mialam dosyc "poprzestawiany" dzien, tzn , musialam byc na zebraniu w szkole, a maz , wrocil wczesniej z parcy, wiec "zywnosciowo", "przemeblowal" mi sie dzien, do tego stopnia, ze po poludniu - mialam wielka przerwe w cogodzinnym dozywianiu 100-kalorycznych przekasek. No i? Ano, zauwazylam taka prawidlowosc, gdy regularnie zjadam co godzine 100-150 kalorii - siegajac po czwarty taki posilek - naprawde zmuszam sie do tego, bo nie czuje glodu! I, z mojego doswaidczenia wiem, ze tak trzeba! Nawet jak sie nie czuje glodu - wloz jakas przekaske do jamy gebowej, bo wlasnie wtedy, ow 100-kaloryczny posileczek zapcha Cie na kolejna godzine! Jesli sobie tylko odpuscimy ten jeden posilek (a juz kolejne opuszczone )- odbija sie bardzo wielkim apetytem, do tego stopnia, ze pozremy conajmiej kilkaset kalorii za wiele, niz powinnismy.Tak wlasnie stalo sie ze mna wczoraj, wiec juz wiem, czego unikac. Tylko wprowadzic to w zycie, i juz bedze smukla i piekna! Ha! A, narazie, do smuklosci mam tak daleko - jak z tad - do Warszawy! Ale juz cos drgnelo... Do tego cwicze swoje zapasione boczki, i nawet czuje bol w miesniach kazdego ranka, znaczy sie, cos sie robi....
mariolkag
17 czerwca 2009, 08:30Musze przyznac Krysiu, ze Twoja teoria 100 kalorii co godzine bardzo mnie zaintrygowala :) Tylko w swym wrodzonym lenistwie mysle sobie, ze dla mnie to czysta , zywa teoria :)) Bo ktoz mi te posilki przygotuje co godzinke ??Hehehe. Niemniej Tobie zycze sukcesu :)Buzka!