Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ponizsze zwierzenie
19 sierpnia 2006
jest rozwinieciem poprzedniego, bardziej ogolnego, bo ma cos sobie w temacie z ...utraty...No wlasnie...Za kazdym razem, gdy zdarzy mi sie klotnia malzenska-caly swiat sie usowa spod nog!Czuje sie, jakby konczylo sie cos, co juz nigdy nie powroci...Wielki strach mnie dogania, i nie mam apetutu na zycie...absolutnie! I nie waznym jest szczegol, z powodu , ktorego wdajemy sie w awanture (pisze-wdajemy, bo przeciez nie ze soba sama sie awanturuje), a skutek jest tak brzemienny, ze trace ochote na cokolwiek...Czego ja sie tak bardzo obawiam? Ze, nagle, po klotni, moj Maz spakuje sie, i wyniesie? Musialby to byc naprawde powazny powod, zeby sie tak zadzialo! Z reszta, moj Maz nalezy do osob bardziej rozsadnych, bardzo odpowiedzialnych i emocjonalnie zwiazanych z Rodzina, wiec takie "szybkie pakowanie manatkow" nie wchodzi w gre. Wiec, zkad ten lek? Grzebie gleboko w pamieci(a musze coraz glebiej, bo latka mijaja!) i chyba juz...dokopalam sie powodu...Pamietam, jako male dziecko, przezylam klotnie Rodzicow, gdy po niej, Mama zapalakana powiedziala do mojego Brata-Blizniaka-"ubierz sie Synku, zabiore Cie i pojdziemy w swiat!" Blady strach na mnie padl!Co to jest ten swiat? Myslalam, ze to droga przed siebie, gdzies za lasem, ale na tym moja wyobraznia sie skonczyla....Mamine lzy wyschly, a Brat-Blizniak pozostal w domu...i nikogo w nocy nie zabraklo! Zeby wywolac u mojej Mamy lzy-nie trzeba bylo sobie niczym "szczegolnym" zasluzyc, Ona byla bardzo wrazliwa,a to juz scheda, ktora dziedzicze po mamie...No, ale , nie moge sobie ciagle dac rady z tym Maminym "pojsciem w swiat", ktory wciaz snuje mi sie po glowie, a kojarzyl bedzie mi sie ciagle ze strata Kogos Bliskiego...Dlaczego mam nawrot "czarnych" mysli podczas nawet malej awantury malzenskiej? Nie mam kogo o to zapytac...Tata odszedl juz tak dawno, a potem mama-tez , nie tak wcale pozniej...Poszli w swiat....Boje sie, moj Mezu, ze i Ty kiedys pojdziesz w swiat! I, co ja sama z tymi Dzieciaczkami na tym obcym katku ziemi zrobie? Boze drogi, czego ja sie tak boje?Nie opusczaj mnie, przeciez Ty w swiat nie pojdziesz, prawda?
anakow
20 sierpnia 2006, 21:41wiesz..ja dzis coś zrozumiałam...ja...nie wiem jak to powiedzieć...znów...chloera!!!znów natknęłam się na renię w telefonie toka...wczoraj...ryczałam...opanowałam się..obiecałam sobie, ze nie pozwolę zmarnowac tej chwili spokoju cholrnym objawem zazdrości...przyszedł tomek..miło spedzilismy sobotę..gniotło mnie to..ale nie dąłam się..po nocy i miłym poranku...przyszedł czas na pytania..oj.d slowa do słowa i zaczeło się robić niemilo...a szkoda...bo zapowiadalo się na kolejny miły dzień...ale...ale...poradzilismy sobie..zaczęlismy rozmawiac..obydwojgu nam zalezało na tej rozmowie...i...po tej rozmowie pierwszy raz od dawna czuję, ze mogę mówić...i że bedzie inaczej...może nie idealnie, ale lepiej. Opanował mnie spokój..usłyszałam to co powinnam była już dawno temu usłyszeć a co nie dawało mi spokoju...
roxy1
20 sierpnia 2006, 20:00ja zawsze jak zauważam u siebie reakcje mojej mamy to wpadam w taki popłoch, że natychmiast i to radykalnie to eliminuję- nie dam sie zwariować wymyślaniem ciągle nowych kłopotów( bo tych rzeczywistych nie miała i nie ma tak wiele- no może teraz to choroba jest jej najwiekszym- ale wcześniej była zdrowa i też jak nie miała kłopotów to je po prostu znajdowała)Po prostu mam taką samokontrolę w sobie i juz co i Tobie Skarbie polecam bo Twój mąż nigdzie od Ciebie nie odejdzie chyba, że sama go odstraszysz wieczna obawa, niepokojem albo podejrzeniami.
Bozka1
20 sierpnia 2006, 18:37nie martw się. Na zamartwianie zawsze jest czas-tylko po co? A takie lęki ma chyba każda z nas, co jakis czas zupełnie irracjonalnie powracają. To uśmiech na buzi Krysiu!
agusia3r
20 sierpnia 2006, 16:08Myślę, że teraz przyda ci się to co pisałam dzisiaj o szczęściu... Przeczytaj - nie pozwól mu uciec...
jojo39
20 sierpnia 2006, 11:45ja tez miewam takie dni, pprzyznam ze czasami sama bym poszla w ten swiat nie ogladajac sie za siebie.
kubi2000
20 sierpnia 2006, 08:49widze że jestes tak samo wrażliwa jak ja. Powiem Ci że mnie zostawiła mama, mimo że jest z nami caly czas, ja mam 23lata a ona zostawiła mnie i moja siostre jak mialam 7 lat. Pewnego dnia wyszla i wrociła za kilka dni. Potem powtarzało sie to czesto bardzo często. Wtedy tego nie rozumiałam ale poźniej juz wiedziałam że ona nie chce byc w domu z nami a zkims innym. Świat się zawala, zawala się cała psychika dziecka, która odczuwam do dzisiaj. Teraz usamodzielnilam się, pracuje studiuję za własne pieniądze, mieszkam na swoim z moim narzeczonym. Jest pieknie, a jednak nie do końca. Też mam obawy, że jak sie pokłócimy (bo to normalne) to powie że się wyprowadza. Ale ja z nim rozmawiam na ten temat, mówię czego sie boję i on o tym wie i nigdy tego nie wykorzystał w kłótni. Nigdy nie gra ze mną emocjonalnie, także może i Ty porozmawiaj z mężem. Może i on powiniem wiedzieć czego się obawiasz. Musisz spróbować... Trzymam kciuki..
number
20 sierpnia 2006, 06:51widze ,ze dopadla Cie nostalgia i obawa przed zmianami.Nie wiadomo co przyniesia nam jutro.Ja w ostatnich dniach zostalam sama , bo maz znalazl sobie inna.Myslalam , ze swiat sie zawalil , ale jakos sie pozbieralam.A Ty nie przewiduj co moze sie stac, bo wsystko przychodzi niespodziewanie.Trzymaj sie cieplo .