Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Znacie to uczucie?
4 kwietnia 2006
Godzina dziewiata wieczorem...Ile to juz czasu minelo od mojego ostatniego posilku? Trzy godziny?Trzy...Dopiero....trzy?! Czuje , jakby wiecznosc juz trwal ten stan...Tak mi juz sie jesc chce! No, coz, jakos wytrzymalam okres szykowania kolacji dla Swoich Pociech..Coz to One milay? Jedno-zazyczylo sobie hod-doga, ze swieza buleczka, Drugie-buleczke z maselkiem i wedlinka(mielonka, ta wedlineczka sie zwie...taka w polskim stylu, bo Wy wiecie, my patriotycznie ..nawet do jedzenia podchodzimy...).A mnie juz sciska! Ojej! Otwieram lodowke...Kusi i wabi, wszytsko! No nie, musze wskoczyc na wlasciwe tory(tu przypomne-nie jedzenie po osiemnastej wieczorem)..Kolacja Dzieciom podana..Jakos "przepekalam" ten trudny czas..."Mamoooo!!" Coz to znowu? "Tak?" , co chcesz Synku?" W odpowiedzi pda krotkie:"Glodny jestem!" "No przeciez dalam Ci juz hod-doga!", "ale ja jeszcze chce cos zjesc!"...Uffff...Znowu na kuszenie los mnie wystawia...Szybko dorababiam druga porcje kolacji Synkowi...A wlasnie Corcia prosi mnie o druga buleczke z maselkiem i wedlinka...Ja zaraz chyba padne!!!! Znow otwieranie lodowki! Jestem w takim stanie glodu, ze chyba rzuce sie na musztarde! Juz sobie wyobrazam jej smak! Juz wydaje mi sie ona najsmaczniejszym na swiecie posilkiem! Jakos sie wstrzymuje...Jakos...
"Krysiu, wiesz , co( o!to Moj Slubny sie odzywa!)czy mamy moze jeszcze jakis kawalek ciasta?" WRRRRR!!!Nie, ja chyba nie dotrwam bez "podzerki"! "Tak, mamy casto, ktore chcesz?"(bo mamy wybor, pozwolcie, ze pomine ten szczegol...)Wychodze na balkon po ciasto..(Tak, na balkon, wciaz tam zimniej niz w lodowce, a i nie kusi tak bardzo, bo otwieranie dzrwi balkonowych to spory wysilek, wiec lepiej niech tam to ciasto zostanie!)Ale juz kroic nie mam zamiaru, bo wiem, ze cos z tego ciasta uszczkne! Wiec rzucam w pedzie pudelko z wyborem ciast wszelakich, "dorzucam"talerzyk, widelczyk, "Obsloz" sie sam!" "Wiesz, co, Krysiu, nie wstawaj juz tak rano, by mi cos przygotowac do pracy, po co masz sie tak meczyc, pospij sobie dluzej jutro..." O!! cos sie szykuje! Tylko co? "Wiesz"-ciagnie swoj wywod Mezulek, "moze, przygotuj juz dzisiaj dla mnie posilek do pracy, to nie bedziesz musiala sie zrywac, a mnie barzo pomozesz, bo jak ja zaczne z rana grzebac po lodowce, potem gotowac parowki na sniadanie, caly chalas sie podniesie, tylko was pobudze..."NIE!!!!Ja chce z dala byc od jedzenia! Hmm..Ale, spac to ja tez lubie..I jedno kusi, i drugie wabi...Chyba sie zdecyduje na przyjecie prosby-propozycji , i juz wieczorem zabiore sie za przygotowanie posilku mezowskiego do pracy...Swoja droga, jakich jeszcze podstepow uzyje Maz, zeby mu usluznie przygotowac lunch? Ale, to juz zupelnie inny rozdzial-na zupelnie inna dydkusje! No, i zabieram sie za prygotowanie jadla dla Meza...Coz, dwie kanapki z wedlina, dwa francuskie rogale(ogromniaste) z dzemikiem z czarnej pozreczki(wlasnej produkcji), do tego salatka z pomidora i gotowanego jajka z sosem greckim serkiem i oliva ...Coz, jeszcze dorzucam wielka pomarancz...I gotowe! Oj, juz nie wiem, jak sie nazywam, jestem jedynym wielkim marzeniem o jedzeniu! Mozg moj nie odbiera normalnych impulsow! Ze, co? Co znowu? "Chcesz wiecej ciasta? To czmychnij na balkon, tam wynioslam ten klejnot podniebienia..." Zrozumial o co chodzi, bierze sobie ciasto na talerz, ale ja juz tego nie chce widziec! Masochistka nigdy nie bylam, i nie zamierzam byc, o nie! Wracam z lazienki do pokoju...Dzieci juz pomyly zeby i gebusie, paciorek w lozeczkach odmowily, zasypiaja...Maz? Chyba nasycony, poszedl sie "prysznicowac" przed snem...Ja dopijam cherbatke ziolowa(dzis z bratka, w polaczeniu z zielona-nie wiedzac, czy to korzystny "mix")Ogarniam jeszcze tylko swoja "zagrode", ide do lazienki, a w zoladku pustka, zapijam to jeszce lykiem wody z cytryna...i do lozeczka!Jest prawie 11-sta, zasypiam (po krotkim, modlitewnym westcnieniu..)Oto przetrwalam kolejny dzien, a raczej wieczor pokus kulinarnych...I tak ma byc codziennie?! Chyba tak, chyba tak...Musze tylko zmienic nastawienie psychiczne do tego przedsiewziecia, bo inaczej nie wytrzymam! A Wam , pewnie nie jest duzo lzej, wiem...Jestesmy z tej samej gliny, kuszeni, wabieni, czasami wygrywamy, czasem przegrywamy, ale, jak juz wspomnialam wiele razy-dopoki powstajemy -jestesmy gora!
wodzirejka
5 kwietnia 2006, 02:10Krysiu, żebyś wiedziała, że na zakupy tylko do Krakowa! Największe wyprzedaże widziałam właśnie w tym cudnym mieście! Np. kupiłam sobie na ul.Florianskiej w jednym z najdroższych sklepów "Promod" sweterek za 25 zł, przeceniony z 345zł :o)))))))) I tak uważam, że troche przesadzają z wyjściowymi cenami. W tym samym sklepie kupiłam sobie elegancke spodnie (teraz w nich pływam ;p) za 50zł, przecena z 250 :o))) A te spodenki, o których pisałam to kupiłam w tzw. "ciucholandzie" na wagę, ale nówki firmowe włoskiej firmy Esprit (patrzę właśnie w mapkę, jaka to była ulica....mam)na ul.Brodowicza :o))) W tym samym miejscu kupiłam sobie też nowy stanik Triumf'a za 2zł :o)))) Wracam znów na Floriańską. Jest taki punkt wyprzedarzy Vero Moda, gdzie kupiłam czarne spodenki za 9zł, bluzkę za 9zł i spódnicę za 19 :o))) I w jeszcze innych miejscach. Tak więc Kochana Krysieńko, są takie punkty właśnie w Krakowie, gdzie wierz mi, można coś okazyjnie kupić. Pozdrawiam ię bardzo mocno!!! pa
ARONYA
4 kwietnia 2006, 23:17wierze ze wytrzymalas ...ja dzis jestem na 600 kcal(3 jablka, duzy jogurt light i surowka) czuje sie super noc w pracy przede mna...ale to nic...wytrzymam!! a co do figury, fakt nie wygladam zle...ale to chyba kwestia nastawienia!! uparlam sie na to 60 kg i bede chciala to osiagnac(bede miala zapas na smaczny obiad i BIG deser hahaha) Jestem dosc wysoka - 178 i generalnie nie widac tych 75 kg po mnie.. to zalezy chyba od budowy ciala!! ale obiecac moge ze jak bede wygladac zbyt chudo to przestane sie meczyc!! poki co do swiat marze zeszczuplec do 70 kg, a juz idealnie byloby miec mniej niz 70kg...ale na to potrzeba samozaparcia i silnej woli..a z nia u mnie czasem kiepsko!! Tobie zycze sukcesow i samych dni w wytrwaniu i przepelnionych silna wola!! jak bedziesz miala chwile zalamki to pisz tutaj....razem latwiej...ja juz mialam zle dni...i pomogly mi dziewczyny...dzieki nim nadal tu jestem a juz zle bylo!! sciskam mocno i pamietaj nim sie obejrzysz zobaczysz w lustrze idealna figure (swoja figure) !!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
wodzirejka
4 kwietnia 2006, 22:54lubię Cię czytać :o)))))<img src="http://img336.imageshack.us/img336/1859/ufoludek4ih.gif" border="0" width="101" alt="Image Hosted by ImageShack.us" /> pozdrawiam serdecznie!
doughnut
4 kwietnia 2006, 22:13jak to fantastycznie jest czytać czyjeś udane zmagania dietkowe nawet jesli mnie samej to nie wychodzi, ciesze sie ze Tobie se udalo podnieść może dzieki tobie uwierze ze i mi sie uda, choc juz nie osiagne wytyczonego celu i nie uda mi sie do swiat spasc do 69 kilo, ale chocby najmniejszy kilogramik... prześpie sie z twoim sukesem, przemusle to i zobaczymy czy to cos zmieni w mojej diecie.
607hanna
4 kwietnia 2006, 19:39Krysiu. ja codziennie mam takie boksowanie z samą sobą. Zjeść czy nie zjeść.Zjem bo to pyszne, nie zjem to bedzie mniej kalorii! Cholera zjem przecież od jednego nic sie nie stanie. Nie jedz babo łakoma bo na jednym napewno sie nie skończy. Jak był pies wychodziłam z domu. A teraz ćwiczę silną wolę. Nie zawsze mi sie to udaje!. Krysiu dziękuję za słowa wsparcia. Pozdrawiam Cię :)))
pusia61
4 kwietnia 2006, 18:57jesteś najdzielniejsza z dzielnych a my razem z tobą bo codziennie to przezywamy i wygrywamy
beacia41
4 kwietnia 2006, 18:35Krysiu, znam doskonale te numery, a najgorszy toten kiedy mój małżonek póżnym wieczorem a raczej wczesną nocą przynosi przed telewizor własnoręcznie(i za to mu chwała) zrobioną podżerkę i spokojnie ją wcina a ja dostaję szczękościsku. Ale zawzięłam się , nie jem po 19 ale w krytycznych momentach pozwalam sobie na parę łyków chudego mleka. Muszę przyznać że bardzo mi ułatwia niejedzenie węglowodanów. Styczeń i luty nie jadłam i aż tak głodu nie odczuwałam, w marcu zaczęłam trochę chlebkować i ziemniaczkować i coraz trudniej było wytrzymać od posiłku do posiłku. Od kwietnia znowu mam szlaban na węglowodany i znowu jest lepiej - nie ssie mnie tak bardzo. No ale też dziwnie się czuję jedząc sałatki warzywno-białkowe bez zagryzania chlebciem, co nawyk to nawyk, jakoś w dziobie tego chlebusia brakuje :)
anakow
4 kwietnia 2006, 18:34po tygodniu się przyzwyczaisz..będzie dorze krysiu..dzielna krysiu
ARONYA
4 kwietnia 2006, 18:20TYLKO POGRATULOWAC SILNEJ WOLI!! JESTES "WIELKA" ZE POMIMO TYLU POKUS NIE DAJESZ SIE, A SWOJA DROGA DOMOWNICY MOGLIBY SIE WYRZEC CIASTA I INNYCH SMAKOLYKOW, BY CIEBIE NIE KUSILO I NIECH CISTKO ZJEDZA W CUKIERNI!! WKONCU O CIEBIE POWINNI ONI ZADBAC A NIE TY SAMA Z TYM SIE PORYKASZ!! U MNIE EJST ROZNIE...SA DNI ZE JAK TYLKO POMYSLE O CZYMS "MNIAMUSZNYM" STANE NA GLOWIE I TO ZJEM...CZY JESTEM NA DIECIE CZY NIE..A SA DNI ZE MILIONY SMACZNYCH KALORII JEST NA STOLE A MNIE NIE RUSZA...A CZASEM POPORSTU MUSZE SIE OGARNAC I NIE WZIASC CHOC CHCE ITD ITD...ZALEZY OD DNIA I NASTROJU!! OSDTATNIO MIALAM ZLY OKRES ZA SOBA..ALE MAM NADZIEJE ZE WYSZLAM NA PROSTA I WSZYTSKO POTOCZY SIE JUZ GLADKO!! 3MAJ SIE I POWODZENIA!! WYTRWAJ I CIESZ SIE SUPER FIGURA..ONA PEWNIE JUZ WKROTCE BEDZIE Z TOBA!!A CO WIECEJ, POMYSL SOBIE ZE SLODYCZE I INNE PYSZNOSCI PRZEZ CZAS TWOJEJ DIETY NIE ZNIKNA Z TEGO SWIATA I ZE BEDA JAK SIE ODCHUDZISZ!! WTEDY BEDZIESZ MOGLA ROZKOSZOWAC SIE ICH SMAKIEM (ZRZUC 2 KG NADTERMINOWO, BYS ZROBILA SOBIE POTEM UCZTE...OCZYWISCIE W GRANICACH ROZSADKU!!)POZDRAWIAM!!
zioom4lk4
4 kwietnia 2006, 18:10jestem pod wielkim wrazeniem..swietnie dajesz sobie rade..cozz..ja nie mam takich problemow ;P bo nie mam meza ani dzieci =D ale mam mlodsza siostre ;P ktorej zawsze przygotowuje posilki :DD tyle ze mnie to nie kusi..staram sie nie myslec o jedzeniu..a dietke traktuje jak przyjaciela ;o)) bo gdyby nie ona..to nie byloby tego usmiechu na twarzy ;] pozdrowka