Wędzidełko podcięte. Trochę krwi, trochę płaczu - bardziej ja przeżywałam. Chciało mi się wyć na fotelu jak musiałam go trzymać za ręce, a personel za głowę. Zabieg dość szybki. Już widzę różnicę jak wysoko potrafi podnieść język do podniebienia. Od razu go przystawiłam i się uspokoił. Ale przychodnia gdzie to robiliśmy.... Wiało komuną! Kolejka do rejestracji na 50 osób, na szczęście z noworodkiem bez kolejki, a potem w gabinecie 3 stanowiska oddzielone ścianką z luksfery... Nie sądziłam, że są jeszcze takie miejsca... Grunt, że to za nami!
Wczoraj znowu mieliśmy ciężki wieczór. Część wieczoru musiał spać u mnie na rękach, bo żal mi było, żeby tak płakał... Nie wiem jak mu pomóc... :-(
diuna84
8 maja 2019, 12:38dzielna jesteś ;*
Pixi18182
8 maja 2019, 12:13Kurcze, do musiało być strasznie ciężkie... Ja na bank bym płakała... Dobrze, że sprawnie to zrobili i macie to z głowy :)
Nattiaa
8 maja 2019, 07:27to wszystko minie musicie tylko zacisnąć zęby:*
Maratha
7 maja 2019, 16:11teraz powinno byc lepiej, wedzidelko sie wygoi, najedzony bedzie to moze i pospi lepiej?
akitaa
7 maja 2019, 14:00U nas też ciężkie wieczory teraz... Cały dzień jest spokój a na wieczór jakby coś dzieciaka opętało, skok rozwojowy :P
trinity801
7 maja 2019, 13:02Matka zawsze przeżywa nawet płacz przy zwykłym szczepieniu, więc Ci się nie dziwię, ale może teraz będzie lepiej z karmieniem :)